Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Filozofia/Religia/Etyka - Jestem żywym inkubatorem

miko 005 - 2009-12-01, 11:57
Temat postu: Jestem żywym inkubatorem
Cytat:
„Jestem żywym inkubatorem”
Jest już w szóstym miesiącu ciąży, ale przekonuje, że nic nie czuje do dziecka, które nosi. – Ja jestem tylko takim żywym inkubatorem – mówi w "Teraz My" surogatka Elżbieta Szymańska.
Za każdy miesiąc ciąży inkasuje 3 tys. złotych, większe pieniądze zarabia jednak na pośrednictwie – kojarzeniu innych surogatek z bezpłodnymi parami marzącymi o „własnym dziecku”.
- Pomagam ludziom, którzy sami nie mogą mieć dziecka. Proces adopcyjny jest bardzo długi, nierzadko czeka się latami – tłumaczy motywy swoich klientów. A tych ma dużo. Do założonej przez nią agencji zgłasza się co roku - jak twierdzi - około 100 par i podobna liczba kobiet gotowych zajść w ciążę dla kogoś za wynagrodzenie. Szymańska bierze od każdej skojarzonej pary 3 tys. zł, jako pośredniczka. – Ale dziewczyny (za pośredniczenie - red.) nie płacą – dodaje.

"Noszę w brzuchu kolegę"

Dwóch swoich własnych synów siedmio - i jedenastolatka Szymańska poinformowała, że nie będą mieć kolejnego braciszka . – Oni to rozumieją, mówią, że mama ma w brzuchu kolegę – przekonuje. Kiedy tylko chłopiec się urodzi, odda go „genetycznym” rodzicom.

- Najpierw zrzeknę się praw do dziecka na rzecz biologicznego ojca, a później wykluczymy jako ojca mojego męża. Wtedy noworodek trafi do rodziców – tłumaczy.

Z danych przytoczonych przez prowadzących "Teraz My" wynika, że takich adopcji ze wskazaniem jest w Polsce około 800-900 rocznie. Ile z nich to efekt handlu dziećmi, nie wiadomo.

Całość materiału przeczytacie na stronach TVN24

Chciałbym poznać zdania forumowiczów na ten temat, sam tradycyjnie wypowiem się za …… chwilę ;) .
Temat celowo tutaj, bo to oczywiście kwestia; etyki, być może wiary, ważny jest też wątek prawny zagadnienia.
Zatem czekam na Waszą opinię co do kwestii „żywych inkubatorów”.

miko 005 - 2009-12-02, 10:24

W tym niesamowitym natłoku Waszych opinii :shock: , wyrażę i swoją :) .

Generalnie jestem za. Oczywiście jest kilka pytań w stylu, ale …… , nie mniej uważam, że jest to pewna alternatywa dla par borykających się z problemem własnego potomstwa.
Czy ta pani jest wyzuta z wszelkich uczuć? To już zależy od odbiorcy tej wiadomości, tutaj każdy będzie interpretował to na swoją modłę. Mogę tylko domniemywać, że gdzieś tam w podświadomości tej kobiety, tli się jakaś nutka nostalgii i kobiecej słabości, ale fakt że w ten sposób uszczęśliwia się innych, i pewnie mocna psychika, zerują ten „licznik uczuć”.
Robi to za pieniądze, pokażcie mi kogoś kto robi dzisiaj coś za darmo. Zresztą nie są to jakieś kolosalnie duże pieniądze, i przy odpowiednim planowaniu, stać może być każdą parę na „własne dziecko”.

Mnie natomiast nurtuje jedno zasadnicze pytanie.
Jak uczy życie, na świat przychodzą różne dzieciaczki, jedne są zdrowe jak rydze, inne natomiast, niestety rodzą się z jakimiś „defektami”, mniejszymi, większymi, ale zawsze to jakaś wada. Czy w takim razie rodzice, którzy oczekują na takiego maluszka z „żywego inkubatora”, są gotowi na przyjęcie każdego rozwiązania? Wiadomo że w przypadku narodzin dziecka z jakąś tam wadą, w rodzinie „normalnej”, dziecko z dużym prawdopodobieństwem zostaje jednak w rodzinnym domu i jest wychowywane jak każde inne. Ale jak się ma sprawa w powyższym przypadku?
Oby dziecko nie było traktowane jak typowy przedmiot, mebel, gdzie w przypadku stwierdzenia jakiejś wady, pozbywamy się go, no bo nie po to zainwestowaliśmy tyle pieniędzy w „towar wybrakowany”. Matka-inkubator , też wtedy rezygnuje z takiego „produktu”, i okazuje się że nieszczęsny człowiek jest skazany albo na aborcję, albo na życie gdzieś w domach dziecka, bez należytej miłości. To oczywiście najbardziej pesymistyczny wariant takich „manewrów”, nie mniej takie pytanie od samego początku cisnęło mi się na usta.

Poza tym jednym ewentualnym minusem, generalnie popieram tą ideę, tym bardziej że nasz rząd jakoś nie może sobie poradzić w rozwiązaniu kwestii bezpłodnych małżeństw.

Dominika - 2009-12-02, 10:41

Ja natomiast zadaję sobie pytanie: Jak można nie pokochać maleństwa, które oddycha tobą tyle miesięcy, godzin, sekund? Trudno mi jest uwierzyć w to, że kobieta może na tyle ograniczyć swoje uczucia do dziecka.
Zdaję sobie sprawę, że dość dużym bodźcem jest zastrzyk gotówki. Być może dlatego, że nigdy nie byłam w takiej sytuacji ("potrzebie finansowej"), nie jestem w stanie wyobrazić sobie oddania dziecka, które w sobie nosiłam.

yabos - 2009-12-02, 11:21

miko 005 napisał/a:

Generalnie jestem za. Oczywiście jest kilka pytań w stylu, ale …… , nie mniej uważam, że jest to pewna alternatywa dla par borykających się z problemem własnego potomstwa.

Zgadzam się, zwłaszcza że nie tak łatwo adoptować dziecko, nawet jeśli spełnia się wszystkie warunki.
Mam jedno "ale". Taka matka nie powinna mieć wcześniej dzieci, zwłaszcza takich, które już rozumieją że będą mieć brata lub siostrę. Jak są jeszcze małe to można im wmówić że to ich "kolega", jednak po paru latach domyślą się o co chodziło i to może nie być dla nich zbyt przyjemne.

I z tego co zrozumiałem to zapłodniona komórka jajowa nie należy do surogatki tylko do kobiety która chce adoptować dziecko? Jeśli tak to potrafię zrozumieć że nic do niego nie czuje (chociaż nie jest to łatwe a i też łatwiej mi to pisać z męskiego punktu widzenia).

miko 005 napisał/a:
Mnie natomiast nurtuje jedno zasadnicze pytanie.
Jak uczy życie, na świat przychodzą różne dzieciaczki, jedne są zdrowe jak rydze, inne natomiast, niestety rodzą się z jakimiś „defektami”, mniejszymi, większymi, ale zawsze to jakaś wada. Czy w takim razie rodzice, którzy oczekują na takiego maluszka z „żywego inkubatora”, są gotowi na przyjęcie każdego rozwiązania? Wiadomo że w przypadku narodzin dziecka z jakąś tam wadą, w rodzinie „normalnej”, dziecko z dużym prawdopodobieństwem zostaje jednak w rodzinnym domu i jest wychowywane jak każde inne. Ale jak się ma sprawa w powyższym przypadku?
Oby dziecko nie było traktowane jak typowy przedmiot, mebel, gdzie w przypadku stwierdzenia jakiejś wady, pozbywamy się go, no bo nie po to zainwestowaliśmy tyle pieniędzy w „towar wybrakowany”. Matka-inkubator , też wtedy rezygnuje z takiego „produktu”, i okazuje się że nieszczęsny człowiek jest skazany albo na aborcję, albo na życie gdzieś w domach dziecka, bez należytej miłości. To oczywiście najbardziej pesymistyczny wariant takich „manewrów”, nie mniej takie pytanie od samego początku cisnęło mi się na usta.

Tutaj właśnie może pojawić się problem. Surogatka nie może przecież dać żadnej gwarancji na dziecko a wydaje mi się, że cała sprawa odbywa się po cichu i żadna umowa nie jest wcześniej spisywana.

miko 005 - 2009-12-03, 11:50

Dominika napisał/a:
Zdaję sobie sprawę, że dość dużym bodźcem jest zastrzyk gotówki.

I tu można zapytać specjalistki, czyli Was drogie panie :smile: .
Ile porodów może „zaliczyć” przeciętna zdrowa kobieta, powiedzmy zaczynając od 25 roku życia?
Wtedy będziemy mieć przybliżony obraz, czy możemy traktować to jako zajęcie typowo dochodowe. Chociaż i bez tego widać, że jest to jakiś sposób na życie ;) .

Dominika napisał/a:
Ja natomiast zadaję sobie pytanie: Jak można nie pokochać maleństwa, które oddycha tobą tyle miesięcy, godzin, sekund? Trudno mi jest uwierzyć w to, że kobieta może na tyle ograniczyć swoje uczucia do dziecka.

Dominika zgodzę się z Tobą, ale musisz wziąć pod uwagę jeden istotny czynnik, który rzuca całkiem inne światło na ten aspekt, a mianowicie fakt, że ta kobieta nie pozostawia dziecka na klatce schodowej, czy w worku foliowym na śmietniku, a uszczęśliwia jakąś bezdzietną parę, która pewnie postara się o to, aby temu dzieciaczkowi ptasiego mleka nie zabrakło.
Dlatego taki akt trzeba potraktować raczej jako niesamowite oddanie sprawie, a niżeli piętnować, takie jest moje odczucie, zgodzisz się ze mną?

Dominika - 2009-12-03, 11:59

Cytat:
Ile porodów może „zaliczyć” przeciętna zdrowa kobieta, powiedzmy zaczynając od 25 roku życia?
Wtedy będziemy mieć przybliżony obraz, czy możemy traktować to jako zajęcie typowo dochodowe. Chociaż i bez tego widać, że jest to jakiś sposób na życie ;) .


Nie wiem :) . Nie mam jeszcze 25, dzieci też jeszcze nie mam. :)

miko 005 napisał/a:
Dominika zgodzę się z Tobą, ale musisz wziąć pod uwagę jeden istotny czynnik, który rzuca całkiem inne światło na ten aspekt, a mianowicie fakt, że ta kobieta nie pozostawia dziecka na klatce schodowej, czy w worku foliowym na śmietniku, a uszczęśliwia jakąś bezdzietną parę, która pewnie postara się o to, aby temu dzieciaczkowi ptasiego mleka nie zabrakło.
Dlatego taki akt trzeba potraktować raczej jako niesamowite oddanie sprawie, a niżeli piętnować, takie jest moje odczucie, zgodzisz się ze mną?


Mój wcześniejszy post możemy potraktować jako odpowiedź na pytanie, "dlaczego nie mogłabym być surogatką". Życzę sobie tego, żebym nigdy nie musiała korzystać z takich "usług".

Jaro - 2009-12-03, 23:09

Dla mnie pomysł zarabiania jako surogatka jest straszny.
Nie wyobrażam sobie bliskiej mi osoby, która miała by tak zarabiać na życie...

Oczywiście rozumiem w tym miejscu osoby, które nie mogą mieć dzieci, lecz ta druga strona, czyli surogatka, przesłania mi ten problem i dyskwalifikuje jako coś niemoralnego.

Powiedzmy sobie szczerze, w tym wszystkim nie rozchodzi się o pomoc, tylko o całkiem niezły dochód czerpany z tego zjawiska.

Ferbik - 2009-12-03, 23:17

Jaro napisał/a:
Powiedzmy sobie szczerze, w tym wszystkim nie rozchodzi się o pomoc, tylko o całkiem niezły dochód czerpany z tego zjawiska.

Tylko i wyłącznie. Jeśli chodziłoby o pomoc, byłaby bezinteresowna, jednakże
Jaro napisał/a:
Oczywiście rozumiem w tym miejscu osoby, które nie mogą mieć dzieci, lecz ta druga strona, czyli surogatka, przesłania mi ten problem i dyskwalifikuje jako coś niemoralnego.

Tu nie chodzi raczej o bliskie osoby, bo mając na myśli tą definicję, bierzemy pod uwagę przede wszystkim swoje partnerki - przynajmniej ja to tak odczułem. Surogatki to moim zdaniem jakieś zagubione stare panny, które przy możliwości zarobku stwarzają sobie odrobinę smaczku macierzyństwa.

Dominika - 2009-12-04, 10:25

Ferbik napisał/a:
Surogatki to moim zdaniem jakieś zagubione stare panny, które przy możliwości zarobku stwarzają sobie odrobinę smaczku macierzyństwa.


Nie można generalizować. Masz przykład podany choćby przez miko.

miko 005 - 2009-12-04, 12:35

Jaro napisał/a:
Oczywiście rozumiem w tym miejscu osoby, które nie mogą mieć dzieci, lecz ta druga strona, czyli surogatka, przesłania mi ten problem i dyskwalifikuje jako coś niemoralnego.

Jaro, to takie in vitro tylko inaczej ;) . Nie przypominam sobie, bo była też na tym forum dyskusja na temat in vitro, byłeś za, czy przeciwko tej opcji? Kwestia finansowa, no cóż, sztuczne zapłodnienie też sporo kosztuje przyszłych rodziców :? .

Mówi się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Najlepszym przykładem na zaakceptowanie takiego wariantu jest fakt, jak to sugeruje sama bohaterka programu, dużej liczby zainteresowanych;
Cytat:
Do założonej przez nią agencji zgłasza się co roku - jak twierdzi - około 100 par i podobna liczba kobiet gotowych zajść w ciążę dla kogoś za wynagrodzenie.


Ferbik napisał/a:
Surogatki to moim zdaniem jakieś zagubione stare panny, które przy możliwości zarobku stwarzają sobie odrobinę smaczku macierzyństwa.

No właśnie, jak już zasugerowała Dominika, pani Elżbieta starą panną nie jest (mit obalony :D ), a po wtóre ciąża to nie „bułka z masłem”, nie wiem bo osobiście w ciąży nie byłem :P . Zapytaj Ferbik żony, z ilu rzeczy musiała w czasie tych dziewięciu miesięcy zrezygnować, nie wspomnę już o innych przyjemnościach, które przeszły Jej koło nosa ;) .
Dlatego uważam że gratyfikacja finansowa, nie powinna budzić w tym przypadku aż takich dużych kontrowersji, ale to ja, inni mają własne zdanie, z którym nie muszę się zgadzać, ale które szanuję :) .

PS. Co do ilości ciąż, kobiety w przedziale wiekowym 25 – 40 lat. Jako totalny laik stawiam na ...... maksymalnie 7 do 8 porodów :smile: . Zachowując wszystkie czynniki potrzebne do bezpieczeństwa samej rodzącej. Ciekawe jak ocenią ten wynik inne panie, albo, przede wszystkim panie ;) :D

Dominika - 2009-12-04, 14:13

Dobrze, ale to cały czas nie rozwiązuje problemu dzieciaków przebywających w domach dziecka i podobnych placówkach.
yabos - 2009-12-04, 14:23

Ale rozwiązuje problem ludzi którzy chcą mieć swoje własne dziecko od momentu jego narodzin i nie są zdolni do adopcji kilkuletniego dziecka.
Dominika - 2009-12-04, 14:28

W domach dziecka przebywają też niemowlęta.
yabos - 2009-12-04, 14:36

Tak. Tylko spróbuj zaadoptować niemowlę z domu dziecka albo od surogatki. Co jest łatwiejsze? W domu dziecka ciężko jest udowodnić to, że będzie się idealnym rodzicem dla takiego malucha i kolejki są spore. O wiele łatwiejsza sprawa jest jeśli chodzi o urodzenie dziecka "na zamówienie".
Dominika - 2009-12-04, 14:38

"Szybko i łatwo piecze się ciasto" :twisted: . (cyt. z "Tango i Cash") . Kwestia motywacji. Na dziecko od surogatki czy też swoje też trzeba czekać 9 miesięcy.
miko 005 - 2009-12-04, 15:12

Dominika napisał/a:
Dobrze, ale to cały czas nie rozwiązuje problemu dzieciaków przebywających w domach dziecka i podobnych placówkach.

To fakt, ale niestety jest to tylko wina biurokracji i jakiś poronionych wymogów, które stawia się przyszłym rodzicom. Bo wszystkie te rygorystyczne przepisy, nijak się mają do „normalnych rodzin”. Tam nikt nie wnika że pięcioro dzieci musi egzystować w jednym pokoju, a tata z mamą zarabiają mniej niż najmniejsza krajowa przewiduje. Choć można wtedy powiedzieć że to sprawa rodziców, skoro tak chcą.
A my, biurokraci nie pozwolimy żeby dzieci adoptowane żyły w takich warunkach, lepiej niech dalej są obdarzane miłością przypadającą jedną „mamą” na piętnaścioro, albo i więcej dzieciaków, w takim domu dziecka :( .

PS. Dominika i yabos, premiowani są „pomógł” za merytoryczną dyskusję w temacie, i zachowaną kulturę, mimo różnicy zdań :) .

Dominika - 2009-12-04, 20:23

Jeżeli małżeństwo nie może mieć swoich dzieci, ma wybór. Mogą adoptować, mogą próbować in vitro, mogą skorzystać z usług surogatki. Jest popyt, jest podaż. Niestety, ale wszystko się do tego sprowadza. Kwestia wyboru, motywacji.
Ferbik - 2009-12-04, 21:05

Wszystko w porządku. Kwestia jedynie moralności. Nie chciałbym być źle zrozumiany, ale docelowo takie dziecko traktowane jest w tym przypadku jako towar do handlu na zasadzie właśnie popytu i podaży - jest zlecenie, wykonuje się zamówienie. Wiem jednak (powstało na ten temat parę filmów, również w życiu takie sytuacje mają miejsce), że taka surogatka jak ktoś pisał wyżej - czasem może powiedzieć, że to jednak jej dziecko, bo obudzi się w niej taki mocny instynkt macierzyński i nie będzie chciała oddać dziecka, które miała urodzić dla "klientów". Pytanie: co wtedy? Wątpię, żeby rodzina składająca zapotrzebowanie na dziecko miała prawo odwołać się do sądu, jeśli nawet miałaby podpisaną umowę z surogatką.
miko 005 - 2009-12-05, 15:17

Ferbik napisał/a:
Wątpię, żeby rodzina składająca zapotrzebowanie na dziecko miała prawo odwołać się do sądu, jeśli nawet miałaby podpisaną umowę z surogatką.

No fakt, oto co na ten temat znalazłem;
Cytat:
Tak naprawdę, twoja szansa na wywalczenie dziecka w sądzie jest żadna: matką jest surogatka. A ty, jeśli zaczniesz mówić głośno o pieniądzach i umowach, możesz być oskarżona o handel dziećmi. Kodeks Karny art 253 par. 1 : "kto uprawia handel ludźmi nawet za ich zgodą, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 3 lata". I paragraf 2. "Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej zajmuje się organizowaniem adopcji dzieci wbrew przepisom ustawy podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat". Włócząc surogatkę po sądach możesz pociągnąć na dno również siebie.


Jest jeszcze sprawa naszego światopoglądu, bo Kościół Katolicki …… ;
Cytat:
Wierzysz w swoje szczęście i ... Boga. Niestety, Bóg cię odrzuca. Tak wynika z oficjalnego stanowiska Kościoła rzymskokatolickiego. Zawarto je w instrukcji Dominum vitae. Macierzyństwo zastępcze, tak samo jak zapłodnienie in vitro jest moralnie niedopuszczalne. Obraża godność i prawo dziecka do poczęcia, okresu ciąży i wychowania przez własnych rodziców (czyli surogatkę i jej męża, jeśli takiego posiada). W skrócie zapłodnienie in vitro i macierzyństwo zastępcze są grzechem śmiertelnym.


Dużo poruszamy tutaj zagadnień typu; handel, towar, rzecz, zbyt, czy w końcu podaż, odnosząc się szczególnie do surogatek i przyszłych rodziców. Zgadzam się, że to w dużej mierze kupczenie istotą żywą, co rzeczywiście powinno być traktowane jak coś nagannego. Ale tak prawdę powiedziawszy nie inaczej jest przy formie legalnej adopcji dziecka. Myślicie że przyszli rodzice w „ciemno” adoptują malca? Nie, malec ma szansę gdy jest zdrowy, ładny, i spełnia wszystkie oczekiwania przyszłej mamy i taty. Są oczywiście przypadki zasługujące na uświęcenie adoptujących (biorą dzieci chore i dają im namiastkę normalności), ale to naprawdę znikomy procent. Reszta niestety odbywa się na zasadach kupczenia, tak jest bolesna prawda.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group