R E K L A M A
P O R E K L A M I E

Wieluń - forum,adresy, informacje, reklama, kluby, restauracje, komunikacja, pkp, pks, ogłoszenia, praca,mapa, firmy, radio




Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia Strona Główna Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat :: Następny temat
Zamknięty przez: ourson
2009-08-03, 23:32
12-latka broni życia!
Autor Wiadomość
Zygmunt Stary 
Wieluniaczek


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 21 Lip 2006
Posty: 1500
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2009-03-03, 22:58   

akirus:
Ja rozumiem, że cała kuracja tyle kosztuje. W innym wypadku porównanie z ceną in vitro byłoby bez sensu.
Średnia światowa udanych zabiegów in vitro wynosi zaledwie 20%.
http://www.dziecko-info.c...emat.shtml?id=5
a w innych źródłach przytacza się jeszcze mniej optymistyczne wskaźniki...

Nie mam danych na temat naprotechnologii, jednak jestem przekonany, że zdrowie psychiczne i duchowe jest ważniejsze od zdrowia fizycznego, na które nawet z pomocą najwybitniejszych lekarzy i najdroższych lekarstw, mamy tylko ograniczony wpływ...

PS.
Myślę, że najbardziej pozytywne w naszej dyskusji jest to, że temat "zboczył" z aborcji w tematykę pragnienia posiadania dziecka.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
Gregg Sparrow
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 10:33   

Przeczytajcie całe bo warto!!! Cała prawda o pseudometodzie naprotechnologii.


Cytat:

Rzekomy cud naprotechnologii

W ostatnim czasie głośno zrobiło się w Polsce na temat naprotechnologii. Metoda ta nie tylko jest nazywana alternatywą wobec zapłodnienia pozaustrojowego, ale według jej zwolenników posiada imponującą skuteczność. Niektóre źródła mówią nawet o 97% przypadków leczenia zakończonych sukcesem.

Czym jest naprotechnologia?

Naprotechnologia jest powstałą 30 lat temu metodą diagnozowania i leczenia niepłodności, polegającą na prowadzeniu dokładnych obserwacji kobiecego organizmu i tworzeniu na tej podstawie indywidualnych wytycznych dla każdej pary. Opiera się na tzw. modelach płodności Creightona. Jej angielska nazwa, czyli NaProTechnology, to skrót od Natural Procreative Technology (metoda naturalnej prokreacji). Jej wynalazca i prekursor, prof. Thomas Hilgers, postawił tezę, iż większość przypadków niepłodności idiopatycznej (o niewyjaśnionym medycznie podłożu) to w istocie niezdiagnozowane przypadki całkowicie uleczalnej niepłodności. Wraz z prowadzeniem analizy fizjologicznych i biochemicznych procesów zachodzących w organizmie kobiety następuje rozpoznanie problemu. Na tym etapie można zadecydować o włączeniu leczenia hormonalnego lub chirurgicznego oraz ustalić optymalny dla danej pary moment współżycia. Przeciętna długość cyklu metody NaPro (a więc pełnej diagnostyki) trwa 24 miesiące. Oczywiście wielu parom udaje się począć dziecko jeszcze przed upływem 2 lat.
Naprotechnologia jest przy tym metodą całkowicie naturalną, bo opierającą się na codziennych obserwacjach śluzu, temperatury, samopoczucia itd., bezpieczną dla zdrowia pacjentki i dziecka, rzetelną diagnostycznie, przydatną również przy problemie poronień nawykowych i ciąż zagrożonych. Jest przy tym stosunkowo tania, około trzykrotnie tańsza od In Vitro Fertilization (IVF).
Skoro przyszłość rysuje się tak jasno i wydaje się, iż ludzkość wynalazła cudowny lek na jedną z chorób społecznych XXI w., jaką jest niepłodność, dlaczego rozważamy jeszcze refundację in vitro?

Diagnoza nie leczy

Wyobraźmy sobie, iż pewnego dnia budzimy się z silnymi, napadowymi bólami w okolicach prawego żebra. Udajemy się do lekarza, który przeprowadza wywiad, kieruje nas na badania i na tej podstawie wydaje diagnozę: atak kolki wątrobowej. Odtąd musimy przestrzegać diety, jeść powoli, wzbogacić naszą dietę o większą ilość błonnika, dzięki czemu ataki ustaną lub staną się rzadsze. Ustalenie nazwy schorzenia, na jakie cierpimy, jest niezbędnym etapem leczenia, bo umożliwia zastosowanie odpowiedniej terapii.
Teraz zaś wyobraźmy sobie, iż zdiagnozowano u nas ostrą niewydolność wątroby. Po przejściu szczegółowych badań okazuje się, że niewydolność jest tak zaawansowana, iż jedynym ratunkiem dla nas jest przeszczep wątroby. Postawienie właściwej diagnozy ma tu znaczenie fundamentalne, bo warunkuje dalsze postępowanie. Jednak jeśli nie znajdzie się dawca, a lekarze nie wykonają nam przeszczepu, nic nam po diagnozie.
Paradoks oszałamiających statystyk w naprotechnologii polega na tym, iż owa wartość „97%” odnosi się jedynie do trafności diagnozy, co wcale nie przekłada się na 97% ciąż ani poczęć. Jako metoda diagnostyczna bazująca na solennych i precyzyjnych badaniach, naprotechnologia ma po prostu wyższą skuteczność od kilkunastu wizyt u rejonowego ginekologa i zleconych przez niego nierzadko przypadkowych badań. Jednocześnie jednak tak jak internista czy gastrolog są bezradni w obliczu ostrej niewydolności wątroby ze wskazaniem do przeszczepu, tak naprotechnolog nie będzie w stanie sprawić, iż pacjent z ciężką kryptozoospermią (śladowa ilość plemników w ejakulacie) stanie się kiedykolwiek zdolny do poczęcia dziecka metodą naturalną.
Pokuśmy się o następującą analogię. Załóżmy, iż kolka wątrobowa to ten rodzaj niepłodności, który poddaje się leczeniu na drodze farmakologicznej lub chirurgicznej. Niestety, poza kolką mamy też ostrą niewydolność wątroby, której nie da się wyleczyć cudowną dietą i uważnym obserwowaniem własnego ciała. Ratunkiem jest tylko przeszczep. Odpowiednikiem ostrej niewydolności wątroby jest niepłodność, która kwalifikuje do wykonania zabiegu in vitro, będącego zabiegiem ostatniej szansy lub też jedynym możliwym postępowaniem medycznym w danym przypadku.
Do wspomnianego wyżej rodzaju niepłodności ciężkiej będzie się zaliczać m.in. zaburzenie funkcji nabłonka plemnikotwórczego, odpowiadające za ok. 40% przypadków niepłodności męskiej. Zatem, jeśli dana para cierpi na ciężką niepłodność męską, nie jest możliwym ani całkowite ani częściowe wyleczenie takiego rodzaju niepłodności. Dokładnie na tej samej zasadzie, na jakiej nie da się wyleczyć ostrego zapalenia wątroby. W jednym przypadku można wykonać tylko in vitro, w drugim zaś – przeszczep. Nie jest więc prawdą, iż – tak, jak chcą tego zwolennicy naprotechnologii – leczenie niepłodności sprowadza się do usunięcia problemu danej pary i przywrócenia jej zdolności prokreacyjnych. Taka koncepcja jest zachwycająca, ale, niestety, fantastyczna. Tak jak część przypadków niepłodności nie jest uleczalna, tak nie jest uleczalne uszkodzenie i zwłóknienie wątroby. Mimo to w pierwszym przypadku można wykonać zabieg zapłodnienia pozaustrojowego, a w drugim – przeszczepić wątrobę dawcy. Przeszczep przywróci zdrowie pacjentowi, choć nie spowoduje ozdrowienia usuniętej wątroby, in vitro zaś spowoduje zajście w ciążę, choć nie zwiększy ilości plemników w ejakulacie.
Innymi rodzajami niepłodności, którym naprotechnologia nie zaproponuje żadnej skutecznej terapii, są: mechaniczna niepłodność kobieca (brak macicy, jajników, jajowodów, pochwy); nieodwracalne zmiany endometriotyczne; ciężkie uszkodzenia jajowodów i defekty anatomiczne po stronie kobiety oraz mężczyzny.

Naprotechnologia i in vitro
Naprotechnologia nie jest metodą uniwersalną, podobnie jak nie jest taką metodą zapłodnienie in vitro.
Niestety, społeczeństwo jest poddawane systematycznej dezinformacji zarówno w przypadku naprotechnologii, jak i w przypadku in vitro. Dezinformacja ma wielorakie konsekwencje: wywołuje niezdrową atmosferę wokół zabiegu in vitro, który dla wielu par jest jedyną szansą poczęcia dziecka; działa na szkodę samej naprotechnologii, przypisując jej moce sprawcze, których nie posiada; wreszcie wywołuje sztuczny konflikt społeczny, sugerując, iż naprotechnologia jest alternatywą dla in vitro.
W interesie par niepłodnych, a także w interesie społecznym, leży pogłębianie wiedzy w zakresie naprotechnologii przy jednoczesnym i niezależnym wspieraniu metody in vitro. Konfrontowanie tych dwóch metod i nazywanie którejkolwiek z nich alternatywą wobec drugiej, jest działaniem wprowadzającym opinię publiczną w błąd. Rzetelność informacyjna wymaga rozdzielenia in vitro i naprotechnologii jako metod, których obszary zainteresowania i skuteczność w leczeniu niepłodności w większości nie pokrywają się. Niedopuszczalne jest promowanie naprotechnologii kosztem deprecjonowania metod rozrodu wspomaganego. Niedopuszczalne jest przyzwolenie, aby nauka służyła ideologii. Przedstawianie naprotechnologii jako uniwersalnej metody leczenia niepłodności jest w istocie wprowadzaniem w błąd 60% par, którym naprotechnologia nie będzie w stanie pomóc, za to pochłonie ich czas. Znając zaś wpływ wieku kobiety na wskaźniki płodności, można to ujmować w kategoriach „kradzieży” czasu rozrodczego kobiety.

Kilka faktów i mitów o NaProTechnologii

1. Czy naprotechnologia jest szansą na biologiczne potomstwo dla każdej niepłodnej pary?

Nie.
NaProTechnologia jest metodą wykluczającą wszelkie rodzaje rozrodu wspomaganego. Rozród wspomagany jest zaś w zasadzie jedyną drogą dla par z zaawansowaną niepłodnością męską, jedyną drogą dla par z niedrożnością jajowodów, jedyną drogą dla par z zaawansowaną endometriozą oraz dla wielu innych przypadków niepłodności. Szacuje się, iż przypadki niepłodności męskiej to 35-40% przypadków ogólnej niepłodności. Kolejne 25% to przypadki niepłodności, w których występuje jednocześnie zarówno czynnik męski jak i żeński. Zatem dla ok. 60% par cierpiących na niepłodność NaProTechnologia okaże się być nieskuteczną metodą poczęcia, choć może im wydatnie pomóc w uzyskaniu trafnej diagnozy własnego przypadku.

Wracając do przykładu ze schorzeniami wątroby: choć prawidłowa diagnoza jest niezbędna dla skutecznego przebiegu leczenia, to znajomość diagnozy nie oznacza automatycznie wyleczenia. Uzyskanie informacji, iż cierpimy na ostre zapalenie wątroby z kwalifikacją do przeszczepu nie spowoduje ani wyleczenia na drodze diety, ani nie sprawi, iż nasza wątroba się sama uzdrowi.
Wiedza, iż posiadamy niedrożne jajowody nie pomoże nam zajść w ciążę niezależnie od ilości przebytych laparoskopii, zażytych leków i szczegółowych obserwacji, które zaproponuje nam NaProTechnologia. To właśnie zależność, która najczęściej umyka nierzetelnym zwolennikom NaProTechnologii: NaProTechnologia jest jedynie wariantem mającym sens w niektórych przypadkach, a nie panaceum na niepłodność.

2. Skoro NaProTechnologia jest realnie adresowana do ok. 40% niepłodnych par, skąd statystyki mówiące o 97% skuteczności tej metody czy opinie „Dzięki naprotechnologii w ciążę zachodzi nawet 80 proc. leczących się małżeństw /Agnieszka Pietrusińska, pierwszy w Polsce stażysta NaProTechnologii/”?

Choć metoda NaProTechnologii jest znana od 30 lat, na świecie działa tylko kilka klinik naprotechnologicznych. W całej Europie pracuje jedynie dwudziestu lekarzy-trenerów NaProTechnologii, z czego siedmiu jest jeszcze w trakcie szkolenia i nie posiada pełni uprawnień.
Realnie jest to więc trzynastu lekarzy z uprawnieniami na cały kontynent, do czego należy doliczyć kilkudziesięciu stażystów w większości bez wyższego wykształcenia medycznego. Powyższe dane pochodzą z oficjalnej strony Fertility Care and NaProTechnology działającej pod patronatem prof. Hilgersa (www.fertilitycare.net).
Aby uzmysłowić sobie rzeczywisty zasięg metody NaPro dodajmy, iż łączna ilość osób zajmujących się NaProTechnologią w Europie to jedna dziesiąta personelu przeciętnego polskiego szpitala wojewódzkiego. Czyż nie wydaje się dziwne, że metoda tak małego zasięgu jest nazywana w Polsce „alternatywą dla In Vitro”?
Przez trzydzieści lat istnienia metody NaProTechnology (dla porównania: metoda In Vitro Fertilization liczy sobie trzydzieści jeden lat) przyszło na świat dzięki niej około sześciu tysięcy dzieci na całym świecie.

Teraz odwołajmy się na chwilę do historii In Vitro: historia tej metody liczy sobie 31 lat liczonych od momentu pierwszego udanego zapłodnienia pozaustrojowego, które miało miejsce w 1978 roku w Wielkiej Brytanii. Od tamtego czasu na całym świecie powstało kilka tysięcy klinik, a w wyniku stosowania metody IVF narodziło się- jak się szacuje- ok. 1,5 miliona dzieci. W Polsce pierwsze zapłodnienie In vitro miało miejsce w 1987 roku, dokonał go profesor Marian Szamatowicz, zaś w samym roku 2008 przyszło na świat dzięki tej metodzie około dwóch tysięcy polskich dzieci.

Jak wiec widać: roczne statystyki urodzeń dzięki metodzie In vitro w Polsce wynoszą mniej więcej tyle, ile światowe statystyki urodzeń dzięki NaProTechnologii w ciągu dziesięciu lat.

Z tego też powodu spotykamy się z dość swobodnym operowaniem różnymi wielkościami procentowymi w przypadku wyliczania skuteczności NaProTechnologii.
Prawda jest taka, iż leczeniu naprotechnologicznemu poddaje się nieistotna statystycznie ilość par cierpiących na niepłodność. W Irlandii, w której mieści się jedna z europejskich klinik NaProTechnology, w ciągu ostatnich dziesięciu lat leczeniu poddało się zaledwie 1, 5 tysiąca par (na ok. 150 tysięcy cierpiących na niepłodność pacjentów). Ponadto z dużym prawdopodobieństwem można założyć, iż nawet te półtora tysiąca nie było reprezentatywną próbą z racji ograniczeń samej metody.
Tak jak człowiek cierpiący na ostrą niewydolność wątroby z kwalifikacją do przeszczepu nie próbuje się nawet leczyć u dietetyka, tak pary z problemem kryptozoospermii, zaawansowaną endometriozą czy niedrożnością jajowodów, na ogół nie są zainteresowane łagodnymi metodami leczenia niepłodności, bo są to metody całkowicie nieskuteczne w ich przypadku.
Można zatem zaryzykować stwierdzenie, iż do trenerów NaProTechnologii zgłaszają się pary ze wstępnym rozeznaniem co do natury ich problemu, przez co skuteczność leczenia naprotechnologicznego powinna być rozpatrywana w wąskim kontekście niepłodności kwalifikującej się do tego leczenia, a nie niepłodności w ogóle.

3. Czy mała popularność NaProTechnologii wynika stąd, iż w przeciwieństwie do In vitro, nie stoją za nią wpływowe środowiska farmaceutyczne, lekarskie ani lobby producentów specjalistycznego sprzętu medycznego?

Jest to najczęstszy argument, jakim usiłuje się wyjaśnić przepaść pomiędzy popularnością In vitro i NaProTechnologii. Wyjaśnienie tego zagadnienia jest jednak mniej spektakularne i spiskowe.

NaProTechnologia jest metodą wykorzystującą leczenie laparoskopowe, chirurgiczne, farmakologiczne. Lekarze pracujący według metody NaPro potrzebują dokładnie tych samych sprzętów, narzędzi i leków, jakich używają ich koledzy z klinik stosujących metodę In vitro. Przepisują pacjentkom te same leki hormonalne, używają identycznych skalpeli i aparatów ultrasonograficznych.
Zatem z punktu widzenia producenta sprzętu medycznego, firmy farmaceutycznej i dystrybutora narzędzi mikrochirurgicznych, nie ma większej różnicy w handlowej atrakcyjności kliniki NaProTechnologicznej i kliniki leczenia niepłodności. Jedna i druga jest klientem.

Co więcej żadna z klinik NaProTechnologii nie jest kliniką publiczną. Są to kliniki prywatne dokładnie w tym samym stopniu, co przeciętna polska klinika leczenia niepłodności. Tymczasem od pewnego czasu wokół NaProTechnologii narasta atmosfera społecznej misyjności, która ma różnić tę metodę od bezwzględnego nastawienia na zysk, jakie środowiska konserwatywne przypisują klinikom oferującym zabieg in vitro.
W rzeczywistości każda z prywatnych klinik leczenia niepłodności, czy to metodą NaPro, czy dowolną metodą wspomaganego rozrodu, jest formą niepublicznej działalności, która –poza realizacją rozmaitych misji medycznych i etycznych- musi być rentowna.
Czynienie z tego zarzutu wydaje się niedorzeczne.

Dr Phil Boyle, dyrektor irlandzkiej kliniki NaProTechnologii ocenia, iż roczny koszt terapii NaPro oscyluje wokół tysiąca euro, podczas gdy średni koszt jednego zabiegu In vitro wynosi trzy tysiące euro. Różnica cenowa jest naturalnie spora, ale tak czy inaczej koszt ponosi pacjent, który musi zapłacić z własnej kieszeni i czyjakolwiek misyjność nie obniży stawek lekarza.
Mała popularność NaProTechnologii wynika więc po prostu z tego, iż jest to metoda adresowana do ściśle określonego typu pacjentów, których niepłodność jest uleczalna i daje się korygować medycznie.

Pytania, dlaczego NaProTechnologia nie jest popularna, ma alarmująco niską liczbę wykształconych trenerów i lekarzy, nie jest w stanie wylegitymować się wiarygodnymi i miarodajnymi statystykami, należałoby w istocie zadać jej twórcom, profesorowi Hilgersowi i doktorowi Boyle'owi.

4. NAPROTECHNOLOGIA NIE JEST ALTERNATYWĄ DLA ZAPŁODNIENIA IN VITRO

Najczęstszym merytorycznym błędem spotykanym w polskiej prasie jest konfrontowanie In vitro i NaProTechnologii.
Sugeruje to, że obie metody mogą być ze sobą porównywane. W rzeczywistości nic bardziej mylnego.

NaProTechnologia jest holistyczną metodą przywracania płodności małżeńskiej obejmującą zarówno obserwację cyklu, diagnostykę pary, jak i niektóre formy leczenia inwazyjnego oraz nieinwazyjnego. Jest bez wątpienia skuteczna i pomocna w leczeniu wielu rodzajów niepłodności kobiecej oraz tych przypadków niepłodności dwuczynnikowej, w których czynnik kobiecy odgrywa istotniejszą rolę.
Jednocześnie jest bezradna wobec ok. 60% pozostałych przypadków niepłodności.

In Vitro, zwane często zabiegiem „ostatniej szansy” jest zarówno nazwą metody leczenia, jak i nazwą samego zabiegu zapłodnienia pozaustrojowego. Proponuje je się parom, którym współczesna medycyna nie oferuje innej niż IVF możliwości poczęcia dziecka oraz parom, wobec których zastosowane leczenie okazało się nieskuteczne.

Istnieje jeszcze inny aspekt problemu, jakim jest przeciwstawianie NaProTechnologii zapłodnieniu in vitro i sugerowanie, iż NaProTechnologia może być tu traktowana w kategoriach alternatywy.
Przedstawianie NaProTechnologii jako uniwersalnej metody leczenia niepłodności jest w istocie wprowadzaniem w błąd 60% par, którym NaProTechnologia nie będzie w stanie pomóc, za to pochłonie ich czas. Znając zaś wpływ wieku kobiety na wskaźniki płodności, można to ujmować w kategoriach „kradzieży” czasu rozrodczego kobiety.

W interesie par niepłodnych, a także w interesie społecznym, leży pogłębianie wiedzy w zakresie naprotechnologii przy jednoczesnym i niezależnym wspieraniu metody In vitro. Konfrontowanie tych dwóch metod i zwanie którejkolwiek z nich alternatywą wobec drugiej, jest działaniem wprowadzającym opinię publiczną w błąd.

Rzetelność informacyjna wymaga rozdzielenia In Vitro i NaProTechnologii jako metod, których obszary zainteresowania i skuteczność w leczeniu niepłodności w większości nie pokrywają się. Niedopuszczalne jest promowanie NaProTechnologii kosztem deprecjonowania metod rozrodu wspomaganego. Niedopuszczalne jest przyzwolenie, aby nauka służyła ideologii.

źródło: http://www.maluchy.pl/for...GIA-t59701.html



Cytat:
Jeśli nie in vitro, to co? Na pewno nie naprotechnologia!
Prof. Marian Szamatowicz2009-02-23,
Proponowanie bałamutnych, nieskutecznych metod jest kradzieżą czasu reprodukcyjnego kobiety - prof. Marian Szamatowicz krytykuje naturalną metodę leczenia niepłodności

W Białymstoku powstała pierwsza w Polsce i jedna z nielicznych w Europie klinika leczenia niepłodności metodą naturalną. Parom, które mają problemy z posiadaniem potomstwa, lekarze proponują tak zwaną naprotechnologię, przeciwniczkę sztucznego zapłodnienia. Tydzień temu w "Gazecie" opisaliśmy jak funkcjonuje ta klinika. Przedstawiliśmy postać dr Tadeusza Wasilewskiego, który jest jej założycielem i uczniem profesora Mariana Szamatowicza, prekursora in vitro w Polsce. A profesor zdecydował się na polemikę z naprotechnologią na łamach "Gazety".

To nie jest alternatywa

Postanowiłem zabrać głos w tej sprawie z dwu powodów: po pierwsze, chcę wyjaśnić bałamutne podejście naprotechnologii do leczenia niepłodności; po drugie, w artykule zostało wymienione moje nazwisko i nie chcę, aby pozostało wrażenie, że u mego boku dr Wasilewski zgłębiał tajniki tej pseudonauki.


Naprotechnologia pochodzi od ang. NaProTechnology - Natural Procreative - Technology - Wsparcie Naturalnej Prokreacji. Ten termin został zaproponowany w Instytucie Papieskim Pawła VI w Omaha, Nebraska, USA. Kluczowym narzędziem tego systemu jest tzw. Fertility Care System - Creigton Model, a celem - regulacja płodności. Podstawowe zadania naprotechnologii obejmują obserwację biologicznych wskaźników cyklu kobiety i na tej podstawie wyznaczenie tzw. dni płodnych, bądź to do celów abstynencji seksualnej przy zapobieganiu ciąży metodami naturalnymi, bądź to wyznaczenia czasu stosunku płciowego w sytuacji chęci zajścia w ciążę. I jeśli podaje się wskaźniki 98 proc. skuteczności przy zapobieganiu ciąży, to przemilcza się skuteczność tej metody w leczeniu niepłodności. Bezpieczeństwo ma być najistotniejszą zaletą i nie ma znaczenia fakt, że wg FIGO (Światowa Federacja Ginekologów i Położników) odsetek ciąż niepożądanych przy metodzie naturalnej wynosi średnio ok. 25 proc. Istnieje również pojęcie chirurgii naprotechnologicznej, która posługuje się najdokładniej tymi samymi technikami i metodami co klasyczna zabiegowa medycyna rozrodu. W artykule napisano: "W naprotechnologii stosuje się pełną farmakologię, zabiegi i operacje".

To samo wykorzystuje nowoczesna medycyna rozrodu. Naprotechnologia nie wnosi niczego nowego i oryginalnego do diagnostyki i leczenia niepłodności, a proponowane sposoby oceny cyklu płciowego są traktowane nawet przez kobiety jako bardziej uciążliwe.

Podstawowa różnica pomiędzy nowoczesną medycyną rozrodu a naprotechnologią polega na tym, że ta ostatnia nie uznaje leczenia niepłodności za pomocą technik wspomaganej prokreacji. Nie dopuszcza zarówno homologicznych inseminacji, jak i pozaustrojowego zapłodnienia (in vitro).

W tym miejscu pozwolę sobie zacytować opinię zaczerpniętą z internetu: "Mam nadzieję, że nie urażę tu nikogo, ale uważam, że robienie szumu wokół szkolenia "instruktorów naprotechnologii" za nadużycie i demagogię. Nie usłyszałem o żadnej nowej metodzie diagnostycznej lub wspomagającej zachodzenie w ciążę, której by nie praktykowały kliniki, a które by promowała naprotechnologia. Moim zdaniem jest to pomysł Kościoła, na sprawienie wrażenia, że ma alternatywę dla osób walczących z niepłodnością. A ta alternatywa polega na nadaniu naukowo brzmiącej nazwy i poruszaniu się w powszechnie stosowanej wiedzy, tyle że z wykluczeniem działań nieaprobowanych przez Kościół".

Naprotechnologia nie ma żadnej propozycji do skutecznego leczenia czynnika męskiego niepłodności, który stanowi prawie 50 proc. przyczyn niemożności zajścia w ciążę. Dopuszcza operacyjne leczenie czynnika jajowodowego niepłodności, chociaż wiadomo, że zabiegowe leczenie w sytuacji wodniaków jajowodów ma skuteczność na poziomie 3 proc., a w wielu przypadkach po diagnostyce laparoskopowej, a priori wiadomo, że skuteczność jest zerowa. Naprotechnologia nie ma żadnej skutecznej alternatywy dla technik wspomaganej prokreacji (in vitro) w leczeniu niepłodności po rozpoznaniu zaawansowanej endometriozy.

Współczesna medycyna rozrodu oferuje trzy podstawowe grupy postępowania leczniczego, adekwatne do przyczyny rozpoznania niepłodności, a podstawowym miernikiem skuteczności leczenia jest zdrowe dziecko zabrane do domu (taken home baby), a nie dobrochciejstwo ideologiczne:

- leczenie farmakologiczne stosowane przy zaburzeniach jajeczkowania,

- leczenie zabiegowe, głównie endoskopia operacyjna do korygowania nieprawidłowości anatomicznych,

- techniki rozrodu wspomaganego medycznie proponowane bądź jako jedyne, które dają szansę na ciążę, albo jako metody ostatniej szansy, wtedy gdy wszystkie inne sposoby zawiodły.

Jest faktem biologicznie uznanym, że proces starzenia się jajnika ma charakter nieodwracalny, a funkcja jajnika często przesądza o skuteczności leczenia niepłodności. Proponowanie bałamutnych, nieskutecznych metod jest kradzieżą czasu reprodukcyjnego kobiety. Dwie najbardziej prestiżowe instytucje w medycynie rozrodu: Europejskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu i Embriologii oraz Amerykańskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu, organizują coroczne spotkania z udziałem wielu tysięcy uczestników z całego świata i debatują jak najskuteczniej i najbezpieczniej pomagać niepłodnym parom w rozwiązywaniu ich życiowych problemów. Przedstawiciele naprotechnologii nie biorą udziału w tych spotkaniach, bo nie mają niczego oryginalnego do zaproponowania.

I na zakończenie rzecz niebagatelna. Z artykułu dowiedziałem się, że pacjentka zapłaci około 1000 zł za cykl 7-8 spotkań oraz dodatkowo 600 zł za opracowanie wyników. A jaki pożytek z tych spotkań odniesie niepłodna para, gdy przyczyną niepłodności jest czynnik męski, jaką korzyść będzie miała kobieta z uszkodzonymi nieodwracalnie jajowodami, defektami anatomicznymi narządów płciowych, zaawansowaną endometriozą, czynnikiem szyjkowym niepłodności? A to jest zdecydowana większość sytuacji niemożności zajścia w ciążę. Diagnostykę i leczenie czynnika jajnikowego niepłodności można przeprowadzić precyzyjniej, leczyć skutecznie i za mniejszą cenę niż oferuje to naprotechnologia. Niepłodne pary powinny wiedzieć, że zgłaszając się do NaProMedica nie znajdą żadnej alternatywy dla in vitro w sytuacjach, gdy ta metoda jest ich jedyną lub ostatnią szansą na ciążę.

Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok

Wychodzi na to że znów katolicki bełkot zakłamuje rzeczywistość. :evil:
 
   
Zygmunt Stary 
Wieluniaczek


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 21 Lip 2006
Posty: 1500
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2009-03-04, 14:11   

gregg:
Zacytowałeś materiał, który dyskutuje z poglądem o wymienialności naprotechnologii i metody in vitro.
Próbując zachować "obiektywność" autorka przedstawia naprotechnologię porównując ją z kompleksowym leczeniem niepłodności z włączeniem metody in vitro.
Prowadzi ją to do konkluzji, którą zrozumiałem następująco:
1. Kompleksowe leczenie niepłodności niejako "zawiera w sobie naprotechnologię", która wszakże może być skuteczna zaledwie w stosunku do 40% przypadków. 60% nie nadaje się do leczenia przy pomocy naprotechnologii. Z czego 97% skuteczność naprotechnologi, bądź kompleksowej metody leczenia pozwala pomóc ok 38,8% par
2. Przyjmując skuteczność matody in vitro na poziomie 20%, pozwala to pomóc ok 50,8% par.
3. Zatem 49,2% leczących się par i tak musi pogodzić się z niepłodnością.
Jest to duże ryzyko leczenia a potencjalna krzywda, jaką może uczynić matce i potencjalnemu dziecku leczenie, może i moim zdaniem powinna przeważyć przy decyzji o podejmowaniu tego typu leczenia.
4. Zdanie końcowe tego artykułu "Niedopuszczalne jest przyzwolenie, aby nauka służyła ideologii.", faktycznie przesądza o tym, że cudzysłów, który postawiłem przy słowie obiektywność autorki artykułu był zasadny. Bowiem autorka artykułu przeczy stanowisku etycznemu głęboko umocowanemu w kulturze i religii większości społeczeństwa polskiego.
Wulgaryzując problem, nazywa takie stanowisko ideologią.
Zdanie to podkreślone przez gregg'a jest " zdaniem prof. Frankensteina" -praktycznie otwiera drogę do "swobodnych eksperymentów medycznych" typu klonowanie ludzi, eugenika, niekontrolowany handel organami itp.
Tylko dzięki ścieraniu się poglądów etycznych nie popadliśmy jeszcze w całkowity absurd cywilizacyjny.
Zdanie prof. Szamatowicza, który jako "główny realizator" in vitro w Polsce jest ze swej natury nieobiektywny, posłużyło gregg'owi do sformułowania tezy:
"znów katolicki bełkot zakłamuje rzeczywistość". Jest przykre, że gregg ciąży ku tak emocjonalnym i w swej istocie nieprawdziwym wypowiedziom, co wyżej starałem się wykazać.
PS.
W pierwszym artykule przytoczonym przez gregg'a znalazło się zdanie twórcy naprotechnologii:
Cytat:
większość przypadków niepłodności idiopatycznej (o niewyjaśnionym medycznie podłożu) to w istocie niezdiagnozowane przypadki całkowicie uleczalnej niepłodności.

Czyż to nie w takich przypadkach kliniki in vitro zachęcają do poddania się tej metodzie?
Czy tylko w absolutnie udokumentowanej medycznie sytuacji proponują in vitro?
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
akirus 
W trakcie przeprowadzki do Wielunia


Pomogła: 16 razy
Wiek: 42
Dołączyła: 26 Paź 2006
Posty: 1259
Skąd: wieluń
Wysłany: 2009-03-04, 18:46   

Czytam wszystkie wypowiedzi i nasunęła mi sie taka myśl o dzieciach in vitro i naturalnych (jeśli moge uzyc takiego okreslenia).

Z postu Zygmunta Starego można wyczytać o chorobach jakie dotykają dzieci in vitro. Ale ja mam takie pytanie - czy choroba ma byc dla tych rodziców jakimś wyznacznikiem?

Dzieci poninny byc kochane niezaleznie od swoich ułomności. Odnosząc to do naturalnych dzieci - kazda ciąża jest inna i nie wiadomo czy dziecko będzie zdrowe, mamy na to niewielki wpływ. Mimo to rodzice je kochaja. Czy z dziecmi in vitro nie jest tak samo?
Są długo wyczekiwanymi i chcianymi dziecmi. Dla przykładu - I naturalne i in vitro dziecko może miec wade wzroku, ale czy przez to, że dziecko zostało poczete "nienaturalnie" musi byc napiętnowane. Nie powinno sie chyba straszyć i tak już zestresowanych niepłodnych rodziców (choć niczego też nie ukrywac).
_________________
Co za czasy! Lot w kosmos trwa coraz krócej, jazda do pracy coraz dłużej.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
mqs 
Przejeżdżał przez Wieluń


Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 91
Skąd: Kraków
Wysłany: 2009-03-04, 19:45   

Cytat:
Z postu Zygmunta Starego można wyczytać o chorobach jakie dotykają dzieci in vitro. Ale ja mam takie pytanie - czy choroba ma być dla tych rodziców jakimś wyznacznikiem?


No to, to jest akurat bełkot. Bo jeśli rzetelnie i solidnie udowodnione badania wykażą, że liczba chorób genetycznych jest rzeczywiście dużo wyższa, wtedy rzeczywiście należy rozważyć słuszność metody in-vitro. A co najmniej dążyć do jej udoskonalenia.
Ale tylko, jeśli rzeczywiście tak jest - ja w to szczerze wątpię. Pewnie któraś z metod (jest ich kilka z tego co się orientuje), zwiększa prawdopodobieństwo choroby genetycznej.
Natomiast jeśli zachorowalność jest dużo większa, to długofalowo może osłabić to populacje, być może prowadząc do jej zagłady.

Reasumując, bo chce być dobrze zrozumianym. Nie twierdze, że tak jest, gdyż nie znam i nie analizuje badań zachorowalności na choroby genetyczne osób poczętych metoda in-vitro. Szczerze wątpię, by była jakaś różnica. Ale nie zgadzam się, z Tobą akirus, że rodzice powinni to olać. Powinna to być pierwsza rzecz jaką sprawdzą. Bo biorą odpowiedzialność nie tylko za to dziecko, ale za całe pokolenie, które z niego może potem powstać.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
Zygmunt Stary 
Wieluniaczek


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 21 Lip 2006
Posty: 1500
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2009-03-04, 21:55   

Tak jak mówisz akirus powinna wyglądać rozmowa z rodzicami poczętego dziecka (nie ważne na jakiej drodze).
Tak jak twierdzisz mqs, powinna przebiegać dyskusja nad problemem z rozważaniem wszystkich za i przeciw, zanim zostanie podjęta decyzja przez potencjalnych rodziców.
I nie o to chodzi, aby stawiać sobie zarzuty, czy przekrzykiwać się w dyskusji...
Jednak zdecydowanie większa odpowiedzialność spoczywa na tych, którzy "dając nadzieję", "nie mówią wszystkiego".
Największa jednak spoczywa na tych, którzy mówią co jest dobre, a co złe.
Oni kszałtują perspektywę życia dla całej, ufającej im ludzkości.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
Gregg Sparrow
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 08:21   

Zygmunt Stary napisał/a:
Największa jednak spoczywa na tych, którzy mówią co jest dobre, a co złe.
Oni kszałtują perspektywę życia dla całej, ufającej im ludzkości.

A kto dał "im" prawo do mówienia tego co jest dobre a co złe???

Zygmunt Stary napisał/a:
1. Kompleksowe leczenie niepłodności niejako "zawiera w sobie naprotechnologię", która wszakże może być skuteczna zaledwie w stosunku do 40% przypadków. 60% nie nadaje się do leczenia przy pomocy naprotechnologii. Z czego 97% skuteczność naprotechnologi, bądź kompleksowej metody leczenia pozwala pomóc ok 38,8% par

Skąd wytrzasnąłes ta liczbę 38,8% ???
W artykule jest: "Paradoks oszałamiających statystyk w naprotechnologii polega na tym, iż owa wartość „97%” odnosi się jedynie do trafności diagnozy, co wcale nie przekłada się na 97% ciąż ani poczęć" Czytanie ze zrozumieniem się kłania. To tylko oznacza że 97% par ma zdiagnozowaną niepłodność. Do tego nie potrzeba naprotechnologii.
Kiedyś była takzwana "objawowo-termiczna metoda regulacji poczęć" teraz dodatkowo zezwolono na hirurgiczną ingerencję i pięknie nazwano to "naprotechnologią". Przecież to jedno i to samo... ALE JAK BRZMI?!
 
   
Zygmunt Stary 
Wieluniaczek


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 21 Lip 2006
Posty: 1500
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2009-03-05, 10:11   

gregg:
Wycofuję się z tych przeliczeń. Perwsze dwa zdania przytoczonego przez Ciebie artykułu przyjąłem w dobrej wierze. Czytając artykuł mimowolnie pominąłem to zdanie, które zacytowałeś. Nie mam żadnych kompleksowych danych na temat skuteczności naprotechnologii.
Co nie zmienia mojego sądu w pozostałych kwestiach.
Na pytanie, kto im dał prawo do mówienia co jest dobre, co złe?
Odpowiadam - Bóg.
Dla człowieka niewierzącego w Boga w Trójcy Jedynego, powyższa odpowiedź jest bez znaczenia i zdaję sobie z tego sprawę.
Jednak stanowiska Kościoła Katolickiego w kwestiach moralnych, nadal oczekuje miażdżąca większość obywateli Polski, niezależnie od tego, czy utożsamiają się, czy nie, z tym stanowiskiem.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template Acid v 0.4 modified by Nasedo.


Wieluń Forum dyskusyjne
Kontakt z Administracją Forum | Kontakt z właścicielem domeny
Stomatolog Wieluń Sprawdzenie przebiegu BMW | Iris Trade Łódź Montaż instalacji gazowych | Skracanie linków | Klinika BMW | Notariusz Włochy BMW SPRAWDZENIE PRZEBIEGU,HISTORIA SERWISOWA BMW