R E K L A M A
P O R E K L A M I E

Wieluń - forum,adresy, informacje, reklama, kluby, restauracje, komunikacja, pkp, pks, ogłoszenia, praca,mapa, firmy, radio




Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia Strona Główna Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat :: Następny temat
POLITYKA
Autor Wiadomość
Zygmunt Stary
[Usunięty]

  Wysłany: 2005-07-27, 19:12   POLITYKA

Dlaczego, mimo wielkiego postępu w gospodarce i w wydajności pracy, wciąż powiększa się przepaść między elitą finansową a masami ludzi w USA, a szczególnie w Trzecim Świecie, czyli w krajach słabo rozwiniętych gospodarczo?
Przykładem tego stanu rzeczy jest Ekwador, w którym Perkins zdobywał wieloletnie doświadczenie jako agent prowokator.
W Ekwadorze, mimo ponadtysiąckrotnego wzrostu zysków z eksportu nafty w latach 60., w galopującym tempie rośnie dług publiczny, a coraz więcej ludzi popada w nędzę - w latach 1970-2000 liczba nędzarzy wzrosła z 50 do 70 proc., podczas gdy bezrobocie zwiększyło się z 15 do 70 proc., a zadłużenie międzynarodowe z 250 milionów do 15 miliardów dolarów. W tym samym czasie wydatki na opiekę społeczną zmalały o dwie trzecie. Obecnie prawie połowa budżetu Ekwadoru idzie na spłatę długów międzynarodowych.
Perkins opisuje szczegółowo tajne przeszkolenie agenta prowokatora ekonomicznego i taktykę stosowaną w fałszowaniu danych ekonomicznych - w celu przekonania eksploatowanego kraju, by zadłużył się długoterminowo ponad swoje możliwości ekonomiczne i zgodził się na wielkie inwestycje oraz związane z nimi kontrakty doradcze, które dają miliardy zysków wyłącznie kredytodawcom, a zwłaszcza Bankowi Światowemu, Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu, Agencji Rozwoju Międzynarodowego (USAID). Ponieważ praca objęta tymi kontraktami odbywa się w ramach korporacji amerykańskich, fundusze na inwestycje nigdy nie opuszczają terenu USA.
Ponieważ kontrakty inwestycyjne opierają się na fałszywych przesłankach przepowiadających wielki wzrost gospodarczy dłużnika, to w rezultacie kilku skorumpowanych miejscowych polityków i agentów prowokatorów buduje sobie osobistą fortunę, a kraj jako całość popada w zadłużenie u międzynarodowej finansjery i amerykańskich wykonawców inwestycji.
Perkins pisze: "Udzielamy pożyczek krajom takim jak Ekwador z pełną świadomością, że dłużnik nigdy nie będzie w stanie spłacić pożyczki i właśnie ta niemożność daje nam kontrolę gospodarki dłużnego nam kraju". Kontrola ta umożliwia amerykańskim korporacjom dostęp do bogactw naturalnych wyzyskiwanego kraju po bardzo niskiej cenie i jednocześnie kontrolę jego głosu w ONZ, jak i w Organizacji Państw Amerykańskich.
Jest to po prostu taktyka zorganizowanej zbrodni.
Perkins opisuje też technikę korumpowania elit politycznych takich krajów jak Ekwador, Kolumbia, Indonezja, Arabia Saudyjska, Kuwejt, Iran i innych państw.
Książka Perkinsa jest wyrazem jego wyrzutów sumienia, którym dał wyraz, narażając swoje życie tą publikacją.
John Perkins "Spowiedź płatnego prowokatora gospodarczego" ("Confessions of an Economic Hit Man").
http://www.amazon.com/exe...447352?v=glance
prof. Iwo Cyprian Pogonowski, Blacksburg, USA
 
   
Jaro 
Administrator
wielun.biz



Pomógł: 66 razy
Wiek: 47
Dołączył: 12 Lip 2005
Posty: 7303
Piwa: 33/113
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2005-07-27, 23:03   

Napiszę bardzo krótko, minowicie Stany Zjednoczone zawsze w swych dziłaniach ciągnęły korzyści dla siebie, nic nie działo się bez przyczyny i nie dzieje.
Przykładem jest tu choćby wojna w Iraku, zaprowadzenie tam porządku było niby celem przewodnim, ale tak naprawdę możemy się domyslać o co się tam rozchodziło...
A takich przykładów w dziejach było mnóstwo, dlatego myślę że teraz stanowią taką potęgę gospodarczą i militarną.
_________________
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
tONic 
Ma stragan na targu


Pomógł: 12 razy
Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 594
Skąd: Kowale
Wysłany: 2005-07-28, 13:19   

i dlatego ubolewam, ze wychodzac spod skzydel wielkiej siostry (ZSRR) wtulilismy sie w ramiona wielkiego brata (USA) - czy my cholera nie umiemy zyc bez rodzenstwa?
jeszcze patrzec a te F-16 ktore nam obiecali okaza sie tylko wyklepanymi modelami (choc podobno maja byc prosto z linii produkcyjnych i to z najnowoczesniejszym wyposazeniem na swiecie)... pewnie za kilkadziesiat lat bedziemy takim Ekwadorem... ehhhhhhh
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
Ferbik 
Administrator



Pomógł: 143 razy
Wiek: 44
Dołączył: 12 Lip 2005
Posty: 15820
Piwa: 107/205
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2005-07-30, 01:06   

za kilkadziesiat lat to wybuchnie wojna pomiedzy rosja a usa i na terenie polski powstanie jeden (słowo wymoderowano) lej po atomowce...
_________________
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
Łukasz 
Przyjeżdża na zakupy
Łukasz


Pomógł: 3 razy
Wiek: 43
Dołączył: 13 Lip 2005
Posty: 379
Piwa: 1/2
Skąd: Wieluń/Wrocław
Wysłany: 2005-07-30, 10:00   

A ty Ferbik jeszcze w poprzedniej epoce. Ja bym raczej sie obawiał nie Rosji lecz Chin i Korei Pólnocnej ze wskazaniem na tą ostatnią. Bliżej nas może Iran.
Moim zdaniem Polska powinna bardziej zainteresować się krajami Afrykańskimi. Rozwijać obustronne kontakty gospodarcze i kulturalne. Może nie są to bardzo bogate kraje jednak nie zawsze wygrywa ten, który kontaktuje się tylko z najbogatszymi.
Ostatnio zmieniony przez Łukasz 2005-07-30, 10:18, w całości zmieniany 1 raz  
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
Ferbik 
Administrator



Pomógł: 143 razy
Wiek: 44
Dołączył: 12 Lip 2005
Posty: 15820
Piwa: 107/205
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2005-07-30, 10:03   

Moze i w poprzedniej epoce ale pisze bez bledow :twisted:

Łukasz napisał/a:
najbogadszymi

najbogatszymi :!: za to powinienem cie zlinczowac :evil:
_________________
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
Zygmunt Stary
[Usunięty]

Wysłany: 2005-08-20, 18:44   

Ponumerowani
O wszczepieniu każdemu człowiekowi na świecie nadajnika radiowego nie pomyślał nawet mistrz utopii George Orwell
Wyręczyli go współcześni inżynierowie.
Wystarczy 25 euro, by dołączyć do ekskluzywnego grona VIP-ów klubu Baja Beach w Barcelonie. Urocza pielęgniarka w kilka sekund wszczepi nam pod skórę lewego ramienia przypominający duże ziarno ryżu implant VeriChip. I klub stoi otworem. Drzwi sekcji dla VIP-ów otwierają się automatycznie, gdy tylko przed nimi staniemy. Możemy pić do woli. Barman, gdy podaje drinki, dyskretnie przesuwa czytnik w okolicach bicepsa i z karty kredytowej klienta spływa 20 euro na konto klubu. Jaka wygoda.

Tylko na pierwszy rzut oka. Nie bez powodu Conrad Chase, właściciel klubu, który wszczepił sobie implant podczas hucznej konferencji prasowej, zachęcał do tego samego wszystkie gwiazdy programu telewizyjnego „Grand Hermano” („Wielki Brat”).

VeriChip amerykańskiej firmy Applied Digital Solutions jest jednym z wielu przykładów wykorzystania bardzo pożytecznej skądinąd technologii RFID (Radio Frequency IDentification). Służy ona do identyfikacji falami radiowymi wszystkiego, co się da. Jej początki sięgają II wojny światowej, kiedy amerykańskie samoloty zaczęto wyposażać w nadajniki pozwalające przy złej pogodzie odróżnić swoją maszynę od maszyny wroga. Dzięki rozwojowi elektroniki pierwotnie duże i pożerające ogromne ilości prądu nadajniki zminiaturyzowano do rozmiarów ziarenka piasku. Seryjna produkcja sprawiła, że cena pojedynczego nadajnika wynosi 40 eurocentów, a specjaliści twierdzą, że za kilka lat spadnie dziesięciokrotnie.

Miniaturowy nadajnik nie wymaga źródła zasilania. Prąd czerpie z anteny, którą odbiera sygnały, wykorzystując zjawisko indukcji elektromagnetycznej – podstawę działania każdego transformatora. Prądu wystarcza z reguły na krótkie działanie nadajnika potrzebne do nadania swojego numeru identyfikacyjnego składającego się z 30 cyfr. Ale to i tak bardzo dużo, bo tyle cyfr wystarczy do ponumerowania wszystkich ziarenek piasku na ziemi. Tak więc pomysł przyczepienia mikroskopijnych nadajników radiowych do wszystkiego, co się da, stał się realny. A po co?

Choćby po to, aby uczynić zakupy łatwiejszymi i przyjemniejszymi. Wyobraźmy sobie, że jest piątkowy wieczór. Można wrócić do domu, tylko jeszcze zakupy w supermarkecie. A tam tłum i kolejki do kas. Żeby to zmienić, od 1999 roku najwięksi producenci dóbr szybkozbywalnych, czyli żyletek, proszków do prania itp., oraz największe sieci supermarketów pracują nad systemem zmieniającym piątkową kolejkę do kasy w niewinny spacer koło stanowiska kasjerki. Wystarczy dowolny przedmiot w koszyku wyposażyć w nadajnik, by nie trzeba było rozpakowywać koszyka. Wtedy sprawdzenie wszystkich zakupów trwa chwilę, bo komputer szybciutko liczy, ile mamy zapłacić. Dziś ten pomysł jest w sferze marzeń z dwóch powodów. Ekonomicznego, bo 40 eurocentów za etykietkę radiową to za dużo, żeby na przykład przykleić ją do jogurtu za 20 eurocentów. Po drugie, inżynierowie muszą rozwiązać problemy z odbiorem sygnału radiowego przez metalową klatkę koszyka na zakupy i wodę, która, jak pokazują doświadczenia, zbyt mocno tłumi słaby sygnał z mikroskopijnej etykietki. Ale rozwiązanie jest technologicznie możliwe i doczekało się wielu pokazów, choćby z Claudią Schiffer jako klientką sieci Wal-Mart, która w lipcu 2003 roku zaprezentowała, jak będą wyglądać zakupy przyszłości. Wtedy Wal-Mart obiecywał, że od stycznia 2005 roku zakupy bez kolejki przy kasie staną się rzeczywistością. Lecz obietnicy nie dotrzymał. Sieć używa radiowych etykiet jedynie do sprawdzania stanu zapasów w magazynach. Ale prostsze zakupy są tylko kwestią czasu. Gra idzie przecież o duże pieniądze. Supermarket, który pierwszy rozładuje kolejki przy kasach, może liczyć na znaczny wzrost przychodów.

Technologia RFID znajduje coraz więcej zastosowań, nie tylko w handlu. Na przykład w fabryce Boeinga w elektroniczne etykiety wyposażono najcenniejsze narzędzia. Dzięki nim można na ekranie komputera śledzić, gdzie znajduje się dany klucz czy miernik. Wszyscy pracownicy mają legitymacje z podłączonymi mikronadajnikami. Wiadomo więc, kiedy weszli do zakładu i kiedy z niego wyszli, co pomaga kontrolować ich czas pracy. A przy okazji system komputerowy wie, kto może używać konkretnych narzędzi. Gdy np. John Smith wynosi miernik z hali montażowej, system wszczyna alarm, bo Smith jako lakiernik nie potrzebuje woltomierza.

Amerykańscy farmerzy używają radiowych etykietek do oznaczania bydła, co pozwala je identyfikować. Za 68,5 dol. można wszczepić domowemu zwierzakowi implant RFID i wpisać do centralnej bazy danych firmy Home Again. Pozwala to odnaleźć zaginione czworonogi. Ale to, co wypróbowano na zwięrzętach, przydaje się również ludziom. W grudniu zeszłego roku FDA, amerykański urząd dopuszczający leki i wyposażenie medyczne do obrotu handlowego, zezwolił na wszczepianie ludziom implantów RFID, tych samych, które od dawna stosuje się u zwierząt. Firma Applied Digital Solutions podaje kil-ka przykładów ich zastosowania. Można je na przykład wszcze-piać chorym na alzheimera. Gdy dotknięty tą chorobą człowiek wyjdzie na ulicę bez dokumentów, lekarze lub policjanci łatwo się dowiedzą, kim on jest. Urządzenie przydaje się również wtedy, gdy nie chcemy, by ktoś dostał się do pilnie strzeżonych miejsc, na przykład w elektrowniach atomowych. Wówczas nikt nie wejdzie tam, gdzie nie powinien.
Implanty RFID otwierają też bramy raju wszelkim służbom wywiadowczym. Gdyby każdy człowiek miał numer, który można odczytać na odległość, nie byłoby problemu z identyfikacją na przykład terrorystów. Technologia śledzenia i rejestrowania tłumów z wszczepionymi implantami już jest. Na razie stosuje się ją do ewidencjonowania świń idących do masarni. Lecz z technologicznego punktu widzenia nie ma różnicy, czy stawiamy bramkę w wejściu do rzeźni, czy w wejściu do metra.

Scenariusz iście orwellowski i – co gorsza – nie rodzi się on jedynie w chorych umysłach paranoików. Pod koniec lipca Radio BBC wyemitowało wywiad z doktorem Richardem Seeligiem, chirurgiem z New Jersey i szefem działu medycznego firmy Applied Digital Solutions. Opowiadał, jak dobrze by było, gdyby wszyscy ludzie podróżujący londyńskim metrem mieli wszczepione implanty VeriChip. Po zamachach służby medyczne miałyby bajecznie proste zadanie przy identyfikowaniu ofiar. A ponieważ doktor Seelig nie ma pewności, czy i jego nie spotka gwałtowna śmierć, na wszelki wypadek wszczepił sobie dwa VeriChipy. I nie jest jedynym ich nosicielem. Jego firma twierdzi, że na świecie jest już przeszło tysiąc osób z wszczepionymi chipami RFID.

Ten sposób myślenia może sprawić, że protesty przeciwników RFID, którzy chcą w ogóle zaprzestania wykorzystywania tej technologii, odniosą skutek. Wiele grup na świecie boi się, że umieszczanie radiowych etykietek na wszystkich możliwych produktach sprzedawanych w supermarketach doprowadzi do niechybnej utraty prywatności. O ile jednak trzeźwo myślący człowiek może zgodzić się na utratę prywatności kubka jogurtu czy zwierzęcia domowego, o tyle wyposażenie ludzi w implanty jest już groźne. Głównie dlatego, że numer implantu RFID odczytywany jest bez udziału i wiedzy osoby nim obdarowanej. Nie można go wyłączyć, zresztą taka jest idea VeriChipów. Nawet po śmierci osoby w nią wyposażonej VeriChip ma działać.

I na tym polega istotna różnica między jakimkolwiek dowodem tożsamości a implantem. Dowodu nie musimy nikomu pokazywać. A nawet jeśli, dajmy na to, policjant chce go obejrzeć, musi najpierw o niego poprosić. Gdy odmówimy, przychodzi czas na decyzję, czy „użyć przymusu bezpośredniego”, czy zostawić nas w spokoju. Gdyby implanty były tak popularne, jak chce tego dr Seelig, w kilka minut można by sprawdzić tożsamość wszystkich osób podróżujących londyńskim metrem w feralny dzień. Policja nie musiałaby zbierać próbek DNA, by zidentyfikować ofiary. A nadto po odnalezieniu chipa terrorysty można by sprawdzić, dokąd przez ostatnie dni jeździł, z kim się spotykał. Wystarczyłoby prześledzić dane zbierane przez bramki na lotniskach, stacjach metra, w sklepach, pubach. Raj dla policjanta, ale piekło dla zwykłego człowieka.

W dzisiejszym stechnicyzowanym świecie zostawiamy ślad w wielu miejscach. Za pośrednictwem sieci telefonii komórkowej można z dokładnością do kilkunastu metrów namierzyć właściciela. Karty kredytowe pokazują, gdzie i za ile robiliśmy zakupy. W Londynie zainstalowano pół miliona kamer policyjnych i ponoć statystyczny przechodzień wpada w ich oko 300 razy dziennie. Tyle że nie musimy włączać telefonu komórkowego, nie musimy nic kupować za pomocą karty, a nasza twarz sfotografowana w kilkumilionowym tłumie pozostaje całkowicie anonimowa. Wszczepianie chipów identyfikacyjnych niszczy wszelkie szanse na taką anonimowość.

Można spierać się, po co nam taka anonimowość i czy czasem nie warto z niej zrezygnować kosztem bezpieczeństwa, jakie teoretycznie mieliby zapewnić nam policjanci. Ale niestety, prawda jest brutalna – to przestępcy pierwsi znajdą sposób na oszukanie systemu VeriChip. Metod może być wiele – od najprostszej, to znaczy od wypruwania chipów postronnym ludziom w ciemnych zaułkach, po zaawansowane sposoby fałszowania tychże. A prawi obywatele będą ponumerowani jak, za przeproszeniem, świnie w chlewie amerykańskiego farmera.

Ponura to wizja i są szanse, że się nie ziści. Pod jednym warunkiem – że zachowamy zdrowy rozsądek i gdy ktoś zacznie proponować masowe wszczepienia chipa, głośno zaprotestujemy.

zródlo: wiadomosci.onet.pl

[ Dodano: 2005-08-22, 12:24 ]
Bardzo przepraszam, ze pisze dwa posty jeden pod drugim, ale dotycza innych spraw.

Z czym nam się kojarzy marksizm?
Wielu odpowie, ze z ideologia nie istniejącego już PRL, w którym sklepy były puste, ale za to każdy miał pracę. Jest to mniemanie dość schematyczne.
W dzisiejszej nieco ekonocentrycznej rzeczywistości komunizm i marksizm pojmowane są bardziej jako zjawiska czysto ekonomiczne, związane jedynie z nieefektywną socjalistyczną gospodarka, którą przetransformowano na rynkową. Tymczasem nie może być błędniejszego podejścia do tego tematu,
co w niniejszym poście postaram się wykazać.
:
Podstawą filozofii marksistowskiej bynajmniej nie są zagadnienia ekonomiczno-gospodarcze. Taka czysto ekonomiczna filozofia nie mogłaby się utrzymać przez cale dziesięciolecia na obszarze ponad polowy terytorium Euroazji.
Trzeba by bowiem przyjąć, ze mieszkańcy terenów dotkniętych przez różne mutacje marksistowskiej ideologii byli, lub są dzikusami nie znającymi normalnych form gospodarowania, prowadzenia handlu, organizowania produkcji itd., skoro księżycowej ekonomii pozwolili się oni ogłupić na cale dekady lat.
Niestety, ale taka jest tez percepcja tych krajów przez niektórych mieszkańców Zachodu.
Czy jednak my w tym temacie nie powinniśmy mieć bardziej dokładnego rozeznania?
:
Istota marksizmu nie jest taki, czy inny ekonomiczny model. Realizowane przez marksizm formy socjalizmu, czy tez deklarowany przezeń komunizm jest w rzeczy samej pochodna bardziej fundamentalnych założeń tej ideologii. Istotą marksizmu jest bowiem fundament zła.
Bo czym jak nie złem jest nienawiść i walka, która w marksistowskiej ideologii pełni rolę pierwszej przyczyny sprawczej, która ma powodować, że świat wygląda tak, a nie inaczej, że ludzkie społeczności osiągnęły taki, a nie inny poziom rozwoju?
Walka klas była według marksistów praprzyczyna nie tylko powstania miast i organizmów państwowych, lecz również takich ludzkich osiągnięć, jak Chrześcijaństwo, Buddyzm, czy inne systemy religijne. Słowa nie tylko świętych i proroków, ale i każdego człowieka są w mniemaniu marksisty jedynie "wypadkowa stosunków produkcji" jakie na danym obszarze panują, a te nie są niczym innym jak "pochodną istniejących tam sil wytwórczych".
Patrzy wiec marksista na świat, jak na owoc walki o byt nie samych jednak jednostek, lecz ich zbiorowości ukształtowanych przez wspólny rodzaj zajęcia.
:
Dla marksisty nie istnieje pojecie indywidualnej świadomości, którą zastępuje on świadomością klasowa. To klasy są tym czynnikiem, który ma zdolność zmieniać świat, a w szczególności nieustanna walka tych klas. Pojedynczy człowiek postrzegany jest przez marksistę albo jak trybik w jego własnej machinie, albo po prostu jako klasowy wróg.
Jakże się wiec pochylać nad jego losem, skoro on sam nic nie znaczy? Czy w ogóle dla marksisty istnieje indywidualna krzywda, w priorytecie społecznego darwinizmu, przez który
patrzy on na świat? Wszelki humanizm marksisty jest zatem albo kłamstwem, albo zwykłą nieznajomością ideologii, którą on wyznaje.
:
A wiec istotą marksizmu jest kłamstwo, jakoby osiągnięcia ludzkości wyrosły jedynie z walki i nienawiści. Wszelkie dalsze konstrukcje marksizmu jak socjalizm, czy komunizm funkcjonowały jako religijne dogmaty, będące tylko konsekwencja marksistowskiego widzenia świata.
Dzisiaj są dane aby sądzić, ze na jego podstawach można było zbudować nie tylko absurdalna ekonomie socjalizmu, lecz do absurdu sprowadzić niemal wszystko, nawet ekonomie rynkową.
:
W rzeczywistości bowiem wszelkie cywilizacje powstały na bazie pojęcia prawdy, oraz ustalenia zasad, które przedmiot tej prawdy porządkują. Bez pojęcia prawdy nikt nikomu nie będzie wierzył, więc żaden miedzyludzki układ nie dojdzie do realizacji. Bez prawdy każda ludzka społeczność rozpadnie się na atomy, czyli wyalienowane jednostki, które szybko staną się pożywka dla marksistowskiego kłamstwa o człowieku i jego społeczeństwie.
Uważam zatem, ze prawda jest tą jakością, której marksiści boją się najbardziej. Dlatego marksistowski wirus atakował słowa, pojęcia, zmieniał ich znaczenie, często je spłaszczał jak pudlo z tektury, aby je naginać do swoich własnych pryncypiów słuszności. Wszelka niezgodność owych pryncypiów z życiem tłumaczono rzekomą ułomnością ludzkiej natury, jej niedojrzałością do marksistowskiej ideologii, lub po prostu narodowymi wadami na przykład polskiego społeczeństwa w sposób siłowy tej ideologii podporządkowanego.
:
Obecnie mamy sytuację taką, ze w wyniku magdalenkowego kontraktu zniszczona przez lata totalitaryzmów polska klasa średnia odbudowuje się na bazie dawnego partyjno-policyjnego aparatu PRL. Nie mogłoby to być możliwe w warunkach moralnego zanegowania PRL, oraz rozliczenia z jego przestępczą przeszłością.
Dlatego tez potrzebne było rozwinięcie nowej ideologii, którą by dawny PRL afirmowała jako twór z gruntu rzeczy ani dobry ani zły, tyle że ekonomicznie nieefektywny.
Narzucanie takiej percepcji naszej rzeczywistości było wyraźne w polskich mediach na początku lat 90. Z tego można już było wyciągnąć wniosek, że marksistowski wirus kłamstwa istnieje nadal i doskonale się adaptuje do nowej ekonomicznej rzeczywistości. Jednak trzeba pamiętać o tym, że prawdziwy pluralizm polskie społeczeństwo uzyskało dopiero w roku 1991, czyli po dwóch latach transformacji polegającej na przechwytywaniu mediów oraz majątku narodowego przez środowiska magdalenkowego układu.
Jest to istotny czynnik, który zaważył na bezwładności ducha tego układu, który dominuje również i dziś, szczególnie w środowiskach opiniotwórczych.
:
Głównym tematem, który ogniskuje problem prawdy w naszym życiu politycznym i medialnym jest temat lustracji, czyli ujawnienia prawdy o ludziach, którzy po okrąglostołowym układzie chcą kreować i kreują naszą rzeczywistość. Problem ten wypłynął zaraz po tym, gdy kraj nasz po wielu latach odzyskał polityczny pluralizm co miało miejsce w 1991 roku.
Kiedy rząd wyłoniony przez pierwszy wolno wybrany sejm zdecydował się na ujawnienie tej prawdy, czyli przeprowadzenie lustracji, został natychmiast zaatakowany przez siły tego układu i podporządkowane mu media. Rząd ten upadł po niecałym roku sprawowania władzy, po czym w politycznym życiu kraju nastąpiła recydywa postkomunizmu.
Do dziś środowiska te próbują wpędzić całe społeczeństwo do własnej wspólnoty strachu przed lustracja. W tym celu nikczemnie rozpętuje się rozmaite histerie przypominające jaruzelskie groźby wojny domowej.
Pomagdalenkowe media krzyczą, ze poznanie prawdy o nas samych spowoduje ogrom nieszczęść i ludzkich tragedii, zaś inicjatorom lustracji przypisują najgorsze z możliwych motywacje.
:
Trudno nie doceniać wpływu mediów na politykę w jakimkolwiek kraju, tym bardziej wiec trudno go przecenić w postkomunistycznej Polsce.
Wirus kłamstwa broni tutaj wszelkimi sposobami dawnej nomenklatury, oraz jej nowych "ustrojowych zdobyczy". Jest to już nie tyle wirus kłamstwa, lecz wirus afirmacji kłamstwa, jako rzeczy zgoła niegroźnej, czy wręcz naturalnej dla życia społeczeństwa. Tym bardziej, ze kłamstwem obciążyły się środowiska, które w 89 roku zaaranżowały 'okrągły stół', postrzegane wówczas jako elity intelektualne oraz autorytety moralne (w tym nawet niektóre środowiska katolickie). Jest to dzisiaj sytuacja bardzo sprzyjająca postrzeganiu oszustwa i zła jako czegoś zupełnie dla naszego społeczeństwa naturalnego. W tym tez świetle środowiska postkomunistycznego SLD usiłują tłumaczyć ciąg ostatnich afer jakie były ich udziałem. Powszechne jest relatywizowanie wszelkich ocen, tworzenie "symetrycznych" teorii mających istniejącym stanem rzeczy obciążyć jeśli już nie ludzki rodzaj, to przynajmniej nasz naród, który tym razem "nie dorósł" już nie tyle do socjalizmu, lecz właśnie do wolnego rynku i politycznego pluralizmu.
Nie rozliczeni nigdy postkomuniści potrafią być dziś sędziami w każdej niemal sprawie, lecz nigdy nie swojej własnej, gdyż to nigdy się nie mieściło w kategoriach myślenia marksistów.
:
Wirus kłamstwa jest destrukcyjny w każdej dziedzinie życia. Zakłamując historię tworzy się złą podstawę dla teraźniejszej egzystencji społeczeństwa.
Dlaczego mielibyśmy się dziwić coraz większej przemocy w rodzinach, coraz bardziej brutalnych i coraz mniej sensownych zabójstw, skoro mordercy w mundurach oraz przestępcy zza biurek i z sądowych sal kreowani są na narodowych zbawicieli, lub przynajmniej na ludzi zasłużonych dla polskiego społeczeństwa, 'za co' przyznaje im się dziś wysokie uposażenia?
Cóż pomyśli potomek człowieka prześladowanego za wierność wobec własnego kraju, gdy on i jego rodzina żyją w nędzy i w poniżeniu?
Czy właśnie nie to, ze tchórzostwo i oportunizm jest w Polsce bardziej opłacalne niż uczciwość, lojalność i poświęcenie dla innych?
Oczywiście ten stan rzeczy przynosi niemałą satysfakcje ludziom, którzy na rozprzestrzenianiu się wirusa kłamstwa robią swój interes życia, jako że w inny sposób nie potrafiliby oni zaistnieć. Czy jednak wieksza część jakiegokolwiek społeczeństwa chciałaby pracować dla przyszłych jego pokoleń, które bez wartości takich jak prawda, czy uczciwość
rozpadną się w niebyt?
:
Wydaje się, ze w Polsce mało kto zastanawia się nad takimi rzeczami.
Marksistowski wirus kłamstwa ma i ta cechę, że większość zjawisk społecznych wywodzi z pryncypiów ekonomicznych, co w naszym kraju ma szerokie kręgi odbiorców także wśród ludzi wysoko wykształconych. Panuje u nas powszechna wiara w mit, jakoby ekonomia i gospodarka żyły własnym bytem zawieszonym w próżni. Dlatego w indoktrynowanym
przez postkomunistyczne media społeczeństwie polskim pojawiają się co rusz jacyś cudotwórcy, fachowcy, ekonomiczni zbawiciele, znający się ponoć na dziedzinach takich jak gospodarka, służba zdrowia ect.
Nie będąc w stanie lub po prostu nie chcąc stawić czoła najważniejszym problemom naszego społeczeństwa, zwodzą je swymi obietnicami, co ma miejsce najczęściej przed wyborami prezydenckimi lub parlamentarnymi.
:
Chociaż nie jest to jeszcze syndrom najgorszy, bo coraz większy jest krąg ludzi do tego stopnia oszukanych, ze przestali oni wierzyć już komukolwiek.
Przestali wierzyć w jakakolwiek swoja role jako wyborcy, jako ze "kogo by oni nie wybrali, to i tak będzie to oszust". Jest to chyba największy triumf jaki może odnieść wirus kłamstwa, gdyż ubezwłasnowolnione w swojej świadomości społeczeństwo nigdy się nie stanie obywatelskim. Stanie się ono zbiorowiskiem małych wyalienowanych jednostek, nieufnych sobie nawzajem, gotowych bez żadnych moralnych hamulców walczyć o wszystko i o nic.
Jest to najlepsza pożywka dla wszelkiego rodzaju totalitarnych ideologii.
Zarówno tych, które już powstały jak i tych, jakich człowiek nie zdołał jeszcze wymyśleć.
:
Zło nie ukarane ma zwyczaj się powtarzać. O tym zdawali się wiedzieć twórcy Republiki Federalnych Niemiec, którzy podwaliny powojennego społeczeństwa tego kraju rozpoczęli od jego defaszyzacji. To dzięki defaszyzacji i moralnego potępienia zła RFN stało się najlepszym
państwem niemieckim, jakie kiedykolwiek istniało.
Trudno by dziś oczekiwać aby takie niemieckie cechy jak punktualność czy pracowitość zdały się na cokolwiek, gdyby kapitał i administracja powojennych Niemiec były nadal w rękach dawnych struktur NSDAP.
Aby moralnie przetrwać, rozwijaliby i oni swój wirus kłamstwa, rozkładając własne społeczeństwo w niebyt, powodując ucieczkę z kraju jego najwartościowszych jednostek
Takie państwo nie może na dłuższą metę się rozwijać. Gospodarka musi być oddzielona od ideologicznych koterii, grup nacisku i tym podobnych rzeczy.
Media powinny służyć całemu społeczeństwu, a raczej prawdzie o nim, jaka by ona nie była, a nie jednej kamaryli, której są potrzebne jedynie do ciągłego uwiarygodniania się w jego oczach i nieustannego zapędzania go do własnej wspólnoty strachu.
Dlatego tez i po upadku komunizmu w NRD, oraz w innych ościennych nam krajach przeprowadzono lustracje i dekomunizacje ich struktur państwowych, zanim zdecydowano się tam na radykalne kroki ekonomiczne
:
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja dzisiejszej Polski. Trwa ona już 16 lat tylko dlatego, że wymaga tego interes wąskich grup dawnej nomenklatury, lub jedynie po prostu komfort psychiczny jej przedstawicieli. Jest to hańba wystarczająco długa, aby stała się ona nieodwracalna.
Wyniki najbliższych wyborów mogą dać naszemu krajowi szanse na zmianę istniejącego stanu rzeczy. Mogą, ale nie musza. Nowo wyłoniona ekipa może pójść w kierunku zasadniczego przełomu, albo nadal dryfować obecnym kursem, stając się kolejną pożywka dla wirusa rozkładu (rządy AWS-UW).
Myślę wręcz, ze przyszły rząd sytuację tą może albo zmienić, albo wręcz ją pogrążyć. I kto wie, czy nie na zawsze.
Czy któryś z obecnych kandydatów potrafi gasić światło?

zródlo: grupa dyskusyjna: pl.soc.polityka - Jacek Biały 22 sierpnia 2005 02:24
 
   
Jaro 
Administrator
wielun.biz



Pomógł: 66 razy
Wiek: 47
Dołączył: 12 Lip 2005
Posty: 7303
Piwa: 33/113
Skąd: Wieluń
  Wysłany: 2005-08-23, 08:22   Parlamentarzyści nie zbiednieli

Kończy się 4-letnie wygnanie na Wiejskiej. Wytężone prace legislacyjne nie przeszkodziły parlamentarzystom zadbać o chudobę, a nawet wydatnie wzmocnić posiadaną substancję.

Do takiego stwierdzenia upoważnia "Gazetę Krakowską" prześledzenie składanych przez małopolskich parlamentarzystów oświadczeń majątkowych.

Niektóre oświadczenia majątkowe to swoiste "dzienniki budowy", pisze gazeta. Aż miło czytać jak z każdym niemal rokiem pracy parlamentarnej pięły się w górę mury domów. Na szczególne wyróżnienie zasługują startujący od zera. Jak na przykład senator Bogdan Podgórski z SLD, który w 2001 r. deklarował brak własnego dachu nad głową. Zaś w czerwcu br., gdy składał "pożegnalne" oświadczenie, jego sytuacja mieszkaniowa była już na szczęście lepsza - miał własne lokum (142 m kw.) wartości 360 tys. zł.

Tylko nieliczni nie zrobili znaczących postępów. Na przykład Halina Talaga z SLD wystartowała do IV kadencji z domem w stanie surowym, w takim też stanie miała dom pod koniec swojego posłowania. Podobnie z "rozbabraną" w 2001 r. budową pozostawał poseł Aleksander Grad z PO. Szkoda - pisze "Gazeta Krakowska" - że nie poszukał rady u swojego kolegi klubowego Tadeusza Parchańskiego, któremu z powodzeniem wystarczyła połowa kadencji na przejście ze stanu surowego do skończenia domu.

Kilkunastu parlamentarzystów wpisywało do swojego stanu posiadania gospodarstwa rolne. Posłów-gospodarzy łączy wspólny mianownik, czyli deklarowanie braku dochodu z tytułu posiadanej roli. Leszek Murzyn z LPR obok cyfry "0" przy przychodach- dochodach dopisał nawet: "dopłaca do gospodarstwa". Najwyżej - na 1 mln 450 tys. zł - wycenił swoje włości rolne poseł Józef Krzyworzeka z PO, po nim Bronisław Dutka z PSL (700 tys. zł) i Kazimierz Wójcik z Samoobrony (ok. 400 tys. zł), który jako jedyny zadeklarował osiąganie dochodu z gospodarstwa.

Ślady w postaci wpisu otrzymanego daru, upominka, sponsorowanego wojażu etc. zostawiało niewielu. Na przykład senator Andrzej Chronowski z Bloku Senat 2001 przyznał się do otrzymania (na imieniny od przyjaciół) trzech mieczy samurajskich. Poseł Janusz Lisak (ostatnio Stronnictwo Gospodarcze) obok kolekcji płyt CD z chińską muzyką ludową od ambasadora ChRL, wpisał też w rejestrze telefon komórkowy wygrany w promocji Mobil Polska. Senator Andrzej Jaeschke z SLD dostał "zegarek ręczny" od przewodniczącego indyjskiej izby niższej. Poseł Wiesław Woda z PSL był w Brukseli na koszt europosła Czesława Siekierskiego. Poseł Jan Rokita z PO szlifował angielski na koszt brytyjskich podatników.

W pozycji tyczącej posiadanego mienia ruchomego o wartości powyżej 10 tys. zł niemal wyłącznie wpisywano auta. Bodaj największy skok jakościowy wykonała wspomniana już posłanka Talaga. Wjechała w kadencję maluchem z 1989 r., wyjedzie Peugeotem 206, przy zakupie którego - gwoli ścisłości - wsparła się kredytem bankowym.

Małopolskich parlamentarzystów ujmujących wśród cenniejszych ruchomości także inne walory, można by zliczyć na palcach jednej ręki. Do wyjątków należy poseł Ryszard Nowak z PiS, który zadeklarował posiadanie "Dzieł sztuki (7 szt.)".

Wkrótce jednak niektórym, może nawet większości, przyjdzie pożegnać się z parlamentarną kasą. Halinie Taladze na przykład, w razie niewybrania jej 25 września, groziłoby pobieranie "zawieszonej" po wyborach 2001 skromnej renty inwalidzkiej (a tu dom nadal w stanie surowym). W przypadku posła Stanisława Papieża z LPR nieudana reelekcja oznaczać może nawet - aż strach pomyśleć - powrót do statusu bezrobotnego. Całe szczęście, iż odłożył trochę grosza, deklarując na koniec kadencji zasób 109 tys. zł. Nie najgorzej, jak na kogoś, kto "na wejściu" deklarował posiadanie tylko 1.400 zł...

W czołówce zadłużonych jest natomiast senator Franciszek Bachleda- Księdzularz (z Bloku Senat 2001), który ma do spłacenia 100 tys. zł kredytu hipotecznego i 50 tys. zł pożyczki. Senator Janusz Bargieł - 100 tys. kredytu na dom. Poseł Leszek Zieliński - 79,5 tys. franków szwajcarskich. Zobowiązania Mariusza Grabowskiego (ostatnio Porozumienie Polskie) wynoszą 160 tys. zł. Poseł Ryszard Nowak ma przed sobą perspektywę spłaty 115 tys. zł kredytu hipotecznego, jego kolega z klubu Zbigniew Ziobro blisko 165- tysięczny kredyt mieszkaniowy, ale do spłacania przez 15 lat. Tadeusz Parchański ma do spłacenia 42.000 USD, ale musi się z tym uwinąć w ciągu 10 lat.

(PAP)
_________________
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
Zygmunt Stary
[Usunięty]

Wysłany: 2005-08-23, 19:09   

Pamiętam, że na początku kadencji, w "Rzeczypospolitej" ukazała się analiza stanu majątkowego nowowybranych posłów.
Ciekawa byłaby taka analiza po zakończeniu kadencji.
Jeżeli to tylko dochody z diet podniosłyby stan posiadania to OK.
Gorzej, gdyby były to pieniądze za inne rzeczy nie związane z dietami lub działalnością gospodarczą...
 
   
Jaro 
Administrator
wielun.biz



Pomógł: 66 razy
Wiek: 47
Dołączył: 12 Lip 2005
Posty: 7303
Piwa: 33/113
Skąd: Wieluń
  Wysłany: 2005-09-08, 11:49   Liga przecinek Romana

W Lidze Polskich Rodzin wrze.

Przeczytajcie do końca mnie to zaszokowało...







Zbuntowani działacze mówią, że partia przekształca się w sektę bezgranicznie wierną swemu guru – Romanowi Giertychowi.
Bogusław Rogalski był oddanym działaczem. Intencje wodza chwytał w mig, a dla partii poświęcił wiele – ot, chociażby wygodne życie wśród warmińskich jezior na rzecz wiecznie pędzącej stolicy. Był, bo najpierw poczuł niechęć do Giertycha ojca za jego kontakty z SB. Potem przyszło olśnienie. To ono sprawiło, że 33-letni europoseł, rzecznik prasowy LPR oraz jej szef na Warmii i Mazurach w jednej osobie uznał, że ma dość.

– Byłem członkiem sekty Romana Giertycha. Dziękuję Bogu, że z niej występuję – ogłosił niespodziewanie i wraz z całym zarządem rzucił partię w diabły. W ślad za nim poszli inni, którzy teraz ujawniają wiele smakowitych szczegółów z kuchni LPR niepodzielnie rządzonej przez wodza i guru – Romana Giertycha.

Liga przestawiona na Młodzież

Jak mówią byli działacze partii, czarę goryczy przelał sposób układania list wyborczych. Zamiast lokalnych działaczy partyjna wierchuszka wepchnęła na nie nikomu nieznanych byłych lub obecnych członków Młodzieży Wszechpolskiej, którzy mają jeden zasadniczy atut – są ślepo posłuszni.

Bogusław Rogalski na własne oczy widział, jak to się odbywało. Pod koniec maja Giertych wbrew polskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych pojechał na Białoruś, by spotkać się z działaczami Związku Polaków. – W samochodzie kazał wyciągnąć listy. Jego najbliższy współpracownik Wojciech Wierzejski czytał nazwiska, a Roman, chętnie używając epitetów, mówił: „jest”, „nie ma” albo „przestawiamy”. Dla mnie to było jak otwarcie puszki Pandory – opowiada Rogalski.

Eurodeputowanemu nawet do głowy nie przyszło, że on sam i jego współpracownicy też zostaną „przestawieni”. Tym bardziej że – jak mówi – Wierzejski do ostatniej chwili zapewniał go, że wszystko jest w porządku. Prawda wyszła na jaw trzy miesiące po wyprawie na Białoruś.

Rogalski podpadł, bo razem z innymi eurodeputowanymi LPR już wcześniej postawił się Giertychowi, nie zgadzając się na poparcie kandydatury jego ojca w wyborach prezydenckich. Dlatego zamiast bliskiego Rogalskiemu Witolda Łady z pierwszego miejsca w Elblągu wystartuje Cyprian Gutkowski – 24-letni działacz Młodzieży Wszechpolskiej z Mazowsza. On się nigdy nie stawiał, a przynajmniej nikt o tym nie słyszał.

Ofiarami „wycinek” lub „przecinek” – bo tak się je w LPR nazywa – padli wszyscy, którzy nie gwarantowali posłuszeństwa. W całym kraju było ich mnóstwo. Za „drwala” robił zawsze pełnomocnik ustanawiany przez podporządkowany Giertychowi zarząd główny Ligi.

Przykład pierwszy z brzegu – Legnica. Na pierwszych dwóch miejscach wszechpolacy – były szef MW, a dziś sekretarz zarządu głównego LPR Piotr Ślusarczyk i obecny prezes MW Marcin Kubiński. Zastąpili miejscowych, między innymi prezesa jednego z powiatowych zarządów Ligi w województwie dolnośląskim, który uważa, że stało się tak, bo w wyborach do Parlamentu Europejskiego zdobył za dużo głosów. – Mogłem stać się konkurencją dla stronników Giertycha – tłumaczy anonimowo, ponieważ, jak mówi, „senator z LPR ostrzegał, że w Młodzieży Wszechpolskiej są chamy i mogą zrobić wszystko”. Gdy działacze protestują, odpowiedzią centrali jest milczenie. Milczy też Roman Giertych, który nie chce na ten temat z nami rozmawiać.

Jak się rąbie drwa

Pod ciosami drwali padali też kandydaci na senatorów. Julian Golak – radny powiatowy z Kłodzka – miał wystartować do Senatu w okręgu wałbrzyskim. – Początkowo chciałem powołać własny komitet, ale senator LPR Adam Biela zapewniał mnie, że moja kandydatura jest pewna – opowiada. Do czasu. Gdy Golak pojechał do Wałbrzycha, by zarejestrować się w komisji wyborczej, było już po herbacie. Kilka godzin wcześniej na jego miejsce pełnomocnik wpisał innego kandydata, który miał tę przewagę nad Golakiem, że nie był jak on bezpartyjny, ale szefował Lidze w Kłodzku. – Zostałem zrobiony w konia jak nigdy w życiu.

Przeżyłem szok – mówi niedoszły senator, który wciąż nie może uwierzyć w to, co się stało. Na otarcie łez mógł przeczytać w regionalnym dzienniku list z przeprosinami, pod którym podpisał się między innymi Adam Biela oraz prezes LPR Marek Kotlinowski.

Podobnie działo się w okręgach opolskim, kieleckim, zachodniopomorskim, a także łódzkim, gdzie wycięci zostali wszyscy prezesi związani z szefową wojewódzkich struktur Urszulą Krupą. Scenariusz ten sam – pełnomocnik w wielkiej tajemnicy rejestrował listy, podczas gdy miejscowi działacze, o niczym nie wiedząc, czekali na sygnał z Warszawy. Teraz gromadnie występują z LPR.

Nie wszędzie jednak czarną robotę dało się wykonać rękami pełnomocnika. Były poseł LPR i wiceprzewodniczący Ligi na Dolnym Śląsku Grzegorz Górniak odszedł z partii, gdy pod koniec lipca nagle dowiedział się, że na liście LPR nie będzie dla niego miejsca. Dlatego miał wystartować jako kandydat Domu Ojczystego. W dziwny jednak sposób zginęło mu 2,5 tysiąca podpisów z poparciem i w rezultacie Górniak się nie zarejestrował. Poseł jest pewny, że maczała w tym palce Młodzież Wszechpolska. – Podkupili faceta, który zbierał dla mnie głosy, a potem się chwalili, że wystawili Górniaka do wiatru – opowiada poseł. Jak mówi, w ten sposób wszechpolscy pozbyli się konkurenta dla własnych kandydatów, którzy obsadzili dwa pierwsze miejsca na wałbrzyskiej liście LPR.

Większość kandydatów Ligi, by wystartować, musiała podpisać trzy dokumenty: weksle na łączną sumę nawet 300 tysięcy złotych, tekst ślubowania na wierność partii oraz umowę o pracę in blanco z przyszłym asystentem, którego nawet nie znali. Za zerwanie umowy z asystentem poseł miałby wypłacić mu roczną odprawę. – Chodzi o zbudowanie grupki trzęsących się, ubezwłasnowolnionych posłów – grzmi Bogdan Pęk.

Bogusław Rogalski opowiada, że na jednym z zamkniętych spotkań Giertych oznajmił, że dla LPR nie jest ważny wynik wyborów, ale kształt przyszłego klubu. – Woli mieć szwadron wiernych niż armię chwiejnych – obrazowo tłumaczy inny znany polityk, który przed rokiem rozstał się z LPR. Dlatego każdy, kto budzi jakiekolwiek zastrzeżenia, musi odejść.

Roman z Wojciechem

29-letni Wierzejski to były szef wszechpolaków i obecny eurodeputowany. Należy do ścisłego grona najbliższych współpracowników Romana Giertycha. Wszyscy oni wywodzą się z Młodzieży Wszechpolskiej, której Giertych kiedyś szefował. – Mówi się, że przysięgają Giertychowi na krzyż. To jest sekta – twierdzi Pęk, jedyny obok Rogalskiego polityk z bliskiego otoczenia Romana Giertycha, który chce o nim mówić.

Jeszcze jako wicemarszałek województwa mazowieckiego Wierzejski zasłynął z dość szokujących poczynań. Aptekarzy sprzedających leki antykoncepcyjne straszył prokuratorem. Ostatnio od czci i wiary odsądzał gejów, nazywając ich „nienormalnymi”. To właśnie Wierzejski ma za zadanie sprawnie wykonywać polecenia Giertycha. Czasami może na przykład postraszyć. Do Rogalskiego wysłał SMS, w którym groził mu usunięciem z fotela szefa okręgu. W innym nazwał go „agentem zwerbowanym w USA” oraz „umysłowo chorym”.

W nierozłącznym tandemie Giertych–Wierzejski zapadają decyzje o awansach lub degradacjach i o gratyfikacjach finansowych. Najbardziej oddani mogą liczyć na etaty w partii i pensje sięgające nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. – Kto chce podnieść głowę, wcześniej się dwa razy zastanowi – mówi Rogalski.

W tandemie choleryk Giertych wydaje rozkazy, a Wierzejski pokornie ich słucha i skwapliwie je wykonuje. – Wydawanie rozkazów odbywa się czasem przez telefon. Giertych bierze komórkę, wybiera numer i na przykład mówi: Wojtek, drukuj 500 tysięcy ulotek ze mną – opowiada Bogdan Pęk, do niedawna wiceszef partii. Kto nie posłucha, jest stracony, a w najlepszym przypadku zostanie zrugany. Pęk słyszał od jednego z działaczy, jak z ust Giertycha padały słowa: „Jeśli ja kogoś zaczynam nie lubić, to już po nim”.

– Mnie kiedyś powiedział: „Jeśli ktoś podniesie tylko głowę, tnij!” – wspomina Bogusław Rogalski, choć zapewnia, że z tej rady nigdy nie skorzystał. W Lidze krąży też opowieść o prezesie w jednym z powiatów, któremu za to, że nie był pokorny, partia przestała opłacać czynsz za wynajem biura i rachunki telefoniczne.

Giertych może w partii robić, co chce, bo choć formalnie jest tylko wiceprzewodniczącym Rady Politycznej, faktycznie sprawuje w LPR władzę prawie absolutną. Zdobył ją, eliminując cierpliwie kolejnych rywali lub czekając, aż tacy jak Olszewski, Macierewicz czy Łopuszański sami się wyeliminują. Ale kropkę nad „i” postawił dopiero niedawno. – Na fali sukcesu Ligi w wyborach do Parlamentu Europejskiego, gdy 16 procent głosów dało jej drugi wynik w kraju, Giertych zwołał jeden kongres, drugi i opracował taki statut, który dał mu pełnię władzy. On potrafi wykorzystać swoją wiedzę prawniczą – tłumaczy znany polityk, który w ubiegłym roku odszedł z LPR. Majstersztykiem okazało się wprowadzenie do statutu funkcji przewodniczącego kongresu, z której Giertych jest praktycznie nieodwoływalny, a która daje mu olbrzymie przywileje. Zrobił to tak sprawnie, że nawet niektórzy z najbliższych współpracowników się nie zorientowali. Od tej pory jest sobie sterem, żeglarzem i okrętem, bo nikt go już nie kontroluje.

– Prezes Kotlinowski to co prawda porządny gość, ale w partii odgrywa rolę wyłącznie dekoracyjną – mówi Pęk i jego opinia nie jest odosobniona. – Wrzodak? On godzi się na dyktat, bo nie ma dokąd wrócić. No bo gdzie pójdzie? Do odlewni w Ursusie, której już nie ma? – pyta retorycznie jeden z byłych członków LPR. Dlatego Giertych może spokojnie myśleć, jak zaplanować kolejny ruch. – On ma wszystko zaprogramowane jak w szwajcarskim zegarku. Na horyzoncie widzi wypisaną wielkimi literami władzę – mówi Bogusław Rogalski.


Źródło: onet.pl



N/C 8)
_________________
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
Zygmunt Stary
[Usunięty]

Wysłany: 2005-09-13, 02:25   

Drogi Jaro
Myślę, że artykuł ten ukazuje prawdziwie pewną stronę rzeczywistości, natomiast przekłamuje w pełni świadomie drugą:
1.Prawdą jest, że na 36 posłów, którzy weszli z LPR do sejmu na koniec kadencji zostało 16.
2.Prawdą jest, że despotyczny styl kierowania formacją przez Giertycha zjednuje mu we własnych kręgach więcej przeciwników, niż zwolenników.
3.Prawdą jest, że Giertych stawia na młodzież, uważając, że dopiero pokolenie, które nie widziało komunizmu i nie jest skażone plagą "homo sovieticus", a jednocześnie jest trwale zakorzenione w polskości - tylko ono jest w stanie zbudować normalną Polskę.
4.Giertych wie, że młodzież jest niecierpliwa i nie potrafi czekać, dlatego jeżeli nie zaproponuje zmiany pokoleniowej w polityce, mlodzież ta odejdzie do innych formacji.
5.Jeżeli zapyta się Polaków, czego pragną, to odpowiedzą, że silnej osobowości, silnego przywódcy na miarę Piłsudskiego, który zdołałby pogonić tę złodziejską zgraję.
Nie jest prawdą:
1.LPR nie stanie się sektą z Giertychem, jako guru, ponieważ ci młodzi ludzie wcale nie są aż tak zapatrzeni w Giertycha i są na tyle samodzielni, że chociaż podporządkują mu się podczas tej kadencji, to jeżeli będzie sobie z nimi pogrywał tak jak podczas obecnej kadencji, może ich już nie zobaczyć w następnej.
2. Nie jest prawdą, że stary Giertych miał kontakty z SB i że dlatego Rogalski poczuł do niego niechęć. Jest to zakamuflowana manipulacja mająca za zadanie pomówić Macieja Giertycha.
3. Nie jest prawdą, że zachowania gejowskie, są zachowaniami normalnymi. Użyte sformułowania są zakamuflowanym atakiem na normy obowiązujące od zarania dziejów szanowane i uznawane w Polsce.
4. Nie jest prawdą, że dążenie do władzy przez przywódcę partii politycznej jest czymś nagannym, a taką konkluzję można by wynieść z treści tego artykułu.
Myślę, że dziennikarz nie pokusił się o głębszą analizę stanu rzeczy, a jedynie podał fakty, które mogą szokować jedynie ludzi nie obytych z mechanizmami walki politycznej.
Umniejszona została rola Kotlinowskiego i Wrzodaka, którzy faktycznie mają jeszcze dużo do powiedzenia w LPR. Chodzi o napuszczanie jednych na drugich, co jak sądzę nie powiedzie się w LPR.
Jestem osobiście przeciwnikiem metod jakie stosuje Giertych, jednak jak dotąd nie można odmówić mu skuteczności i dlatego nadal szefuje LPR-owi.
Pierwsza spektakularna porażka Giertycha doprowadzi do zmiany sposobu kierowania formacją a może spowodować zmianę na funkcji przewodniczącego, jak na razie jednak odnosiła LPR same spektakularne sukcesy: w wyborach samorządowych i do parlamentu europejskiego.
Myślę, że przyczyniłem się do zobiektywizowania tego artykułu.
 
   
Tomek 
W trakcie przeprowadzki do Wielunia



Pomógł: 10 razy
Wiek: 43
Dołączył: 21 Lip 2005
Posty: 1397
Otrzymał 5 piw(a)
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2005-09-13, 09:18   

Zygmunt Stary napisał/a:

3. Nie jest prawdą, że zachowania gejowskie, są zachowaniami normalnymi. Użyte sformułowania są zakamuflowanym atakiem na normy obowiązujące od zarania dziejów szanowane i uznawane w Polsce.


Czy są normalne czy nie, to manifestacje członków LPR dalekie są od normalności w tej materii. A już na pewno dalekie są od idei, którym niby służą. Ci ludzie (geje) są takimi samymi ludźmi jak p. Roman Giertych. Wielu z nich pomimo problemów z tożsamością seksualną może być nawet lepszymi ludźmi od Giertycha. Problem w tym, że LPR zamiast pomagać to nawołuje do tego aby homoseksualistom odmawiać pracy (Giertych jest autorem tych słów), wyzywa się ich od dewiantów, nienormalnych, etc. To nie jest normalne. Wiem, LPR ma program walki z homoseksualizmem. Ten program to dowcip. Zakłada on, że geje sami będą się zgłaszać na leczenie. Zresztą - zamiast promować swój ułomny program LPR nawet się nie stara - wolą stosować metodę gróźb i wyzwisk - nie chcę by Ci ludzie kiedykolwiek doszli do władzy.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
Łukasz 
Przyjeżdża na zakupy
Łukasz


Pomógł: 3 razy
Wiek: 43
Dołączył: 13 Lip 2005
Posty: 379
Piwa: 1/2
Skąd: Wieluń/Wrocław
Wysłany: 2005-09-13, 11:00   

Może dla Zygmunta jestem chory psychicznie i jeśli jego ulubiona partia doszłaby do władzy byłby pierwszym informatorem nowej władzy o gejach z okolicy? Ciekawe jakby odróżniał gejów od heteryków? Będziemy wracać do systemu donosów? Być może nowa władza musiałaby powołać specjalnych ekspertów oddzielających zepsutą cześć społeczeństwa od “normalnych”. Nawet eksperci czasem się mylą a co dopiero laicy, który skazywaliby na ostracyzm społeczny “podejrzane jednostki” tylko na podstawie podejrzeń i plotek. Potem zakazano by działalności stowarzyszeń LGBT. Aresztowano i zastraszano bardziej aktywnych działaczy. Kilkoro nauczycieli z naszej gminy zostałoby z tego powodu wyrzuconych z pracy.
Smutno będzie opuszczać ten kraj i udawać się na przymusową emigrację do bardziej cywilizowanych krajów.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
Jaro 
Administrator
wielun.biz



Pomógł: 66 razy
Wiek: 47
Dołączył: 12 Lip 2005
Posty: 7303
Piwa: 33/113
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2005-09-13, 11:59   

Odniose się jedynie do dwóch wątków z całości tego co napisałeś Zygmuncie:



Zygmunt Stary napisał/a:
4. Nie jest prawdą, że dążenie do władzy przez przywódcę partii politycznej jest czymś nagannym, a taką konkluzję można by wynieść z treści tego artykułu.



Oczywiście, że nie jest czymś nagannym, ale nie po trupach, wszystko ma swoje granice.
Tymi granicami są choćby moralność, poszanowanie drugiego człowieka itp. czego brakuje Giertychowi...
Takie szefowanie na samamym poczatku jednym się podoba, drugim nie, ale zawsze kończy się jednym - buntem.
W rządach Giertycha dopatruję się metod stalinowskich & hitlerowskich, a wiadomym jest, choćby z historii do czego taki system prowadzi...



Zygmunt Stary napisał/a:
Jestem osobiście przeciwnikiem metod jakie stosuje Giertych, jednak jak dotąd nie można odmówić mu skuteczności i dlatego nadal szefuje LPR-owi.



Ja też jestem wielkim przeciwnikiem, a kończąc powiem jedno, źle skończy ten człowiek jak nadal będzie prowadził tę swoją politykę.
_________________
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
Zygmunt Stary
[Usunięty]

Wysłany: 2005-09-13, 13:45   

Nie chcę straszyć gejów, ale grozi im większe niebezpieczeństwo niż Giertych. To islam, który każe się krwawo rozprawiać z homoseksualizmem i homoseksualistami. Ekspansja tegoż islamu niewątpliwie stanowi konkurencję dla rozmiękłej i bezideowej cywilizacji zachodu, a obserwując jego żywotność cywilizacyjną musimy zdać sobie sprawę, że tego zachód mimo swej technologicznej potęgi może nie wytrzymać.
Chrześcijaństwo bądź co bądź takiej groźby dla homoseksualistów nie niesie. Dlatego jeżeli nie będą oni nazbyt ekspansywni - mogą spokojnie żyć w pewnych niszach kulturowych w tolerancyjnym polskim społeczeństwie i pracować (bez ujawniania i eksponowania swego moralnego nieuporządkowania).
Drogi Jaro
Nie dopatrywałbym się metod stalinowskich & hitlerowskich w działaniach Giertycha.
W końcu nikogo nie zamierza on eliminować w szczególności ludzi chorych starych, niepełnosprawnych jak to czynił Hitler, ani też nie jest wyczulony na próby zrzucenia go ze stołka(jak Stalin), tak jak to przedstawiają nierzetelni dziennikarze.
Narodowcy=faszyści to fałszywy stereotyp wdrukowywany przez media polskojęzyczne.
Faszyści to narodowi socjaliści, czyli faktycznie lewicowcy.
Narodowcy to na pewno prawicowcy, którym bliżej do Platformy JKM niż NDSAP.
Natomiast brak szacunku dla drugiego człowieka, który ma inne od naszego zdanie niewątpliwie to jest to, co na dłuższą metę nie jest możliwe do zaakceptowania.
Nie wiem jednak co jest gorsze w naszej sytuacji; autorytaryzm i despotyzm, czy "mętna woda", w której bezkarnie sobie pływają "grube ryby".
Nie będzie mi osobiście żal Giertycha, kiedy jego czas się skończy, w końcu sam dobiera sobie metody działania. Jeżeli uważa, że "cel uświęca środki" - jego sprawa.
Natomiast jak długo znajdują się na listach LPR ludzie, którym można zaufać o czym piszę w innym wątku uważam, że jeszcze nie nadszedł dla mnie czas, w którym radykalnie odetnę się od LPR-u.
Argumentem decydującym o popieraniu przeze mnie LPR-u jest znaleziony w internecie cytat:
"Dlatego wlasnie, ze wzgledow taktycznych bede glosowal na LPR
choc wiem, ze szanse sa mierne czy nawet tylko teoretyczne.
Silny wynik LPR to cos co najbardziej przeraza rozowy salon
i to jest dla mnie wystarczajaca wskazowka. ..."
Co w luźnym tłumaczeniu brzmi:
"Głosuję na tych, których najbardziej boją się szubrawcy"
 
   
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template Acid v 0.4 modified by Nasedo.


Wieluń Forum dyskusyjne
Kontakt z Administracją Forum | Kontakt z właścicielem domeny
Stomatolog Wieluń Sprawdzenie przebiegu BMW | Iris Trade Łódź Montaż instalacji gazowych | Skracanie linków | Klinika BMW | Notariusz Włochy BMW SPRAWDZENIE PRZEBIEGU,HISTORIA SERWISOWA BMW